PATRON SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8 KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI MENU Dzieciństwo i młodość  Czarna krecha  Życie i twórczość  Wiersze  Koniec  DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ Krzysztof należał do pierwszego.

Download Report

Transcript PATRON SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8 KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI MENU Dzieciństwo i młodość  Czarna krecha  Życie i twórczość  Wiersze  Koniec  DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ Krzysztof należał do pierwszego.

Slide 1

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 2

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 3

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 4

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 5

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 6

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 7

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 8

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 9

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 10

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 11

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 12

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 13

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 14

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 15

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 16

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 17

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 18

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 19

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 20

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B


Slide 21

PATRON
SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 8
KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI

MENU
Dzieciństwo i młodość
 Czarna krecha
 Życie i twórczość
 Wiersze
 Koniec


DZIECIŃSTWO I MŁODOŚĆ
Krzysztof należał do pierwszego pokolenia urodzonego w Ojczyźnie
wolnej i niepodległej. Jego narodziny odnotowano wpierw pod datą
3.03.1921, na co jest dowód w postaci wpisu do ksiąg. Natomiast
z księgi parafialnej odnalezionej przez Wiesława Budzyńskiego wynika,
że Krzysztof urodził się 22.01.1921 o godzinie 6 rano.
Ochrzczony 7.09.1922. Rodzicami chrzestnymi zostali
Adam Zieleńczyk i Paulina Kmita.
Drugie imię Kamil zostało nadane Krzysztofowi przez wzgląd na córkę,
która urodziła przed nim i wkrótce zmarła, miała na imię Kamila.
Przyczyną tak późnego chrztu było nieporozumienie między rodzicami,
w wyniku którego latem 1921 roku, kilka miesięcy po urodzeniu syna
Stefania opuściła dom i wyjechała do Białegostoku, gdzie w roku
szkolnym 1921-1922 pracowała jako nauczycielka.

Krzysztof po ukończeniu 6 lat został uczniem w ćwiczeniówce matki,
nauczycielką jego była Władysława Cuszlak, która tak oceniła go po
latach:
"Krzyś z natury był szalenie uczuciowy, nerwowy, kapryśny (...)
odnosiłam wówczas wrażenie, że zostanie malarzem"
Opowiadał jej fantastyczne bajki, które barwnie ilustrował. Starał się
pięknie pisać. Bardzo lubił rysować.
W szkole średniej - Gimnazjum im. Stefana Batorego - kierunek
humanistyczny, którą rozpoczął w roku 1931 należał do tajnego
radykalnego ugrupowania "Spartakus".
We wspomnieniach z lat szkolnych coraz to pojawiają się wzmianki
o lewicowych, a nawet prokomunistycznych sympatiach Baczyńskiego.
Pisze o tym T.Sołtan, wspomina Zuzanna Chuweń "z jego ust po raz
pierwszy dowiedziałam się, co to komunizm, o jego ideach - był jego
absolutnym zwolennikiem".

Wiadomo, że Baczyński nie tylko biernie należał do Spartakusa, ale brał
czynny udział w akcji popierającej strajk nauczycielski - podobno
organizował na czas strajku absencje uczniów w szkołach. Innym razem
dostarczał wałówek strajkującym robotnikom. Z tego okresu pochodzi
jego pierwszy znany wiersz "Wypadek przy pracy" (1936).
( Zaświadcza o tym matka poety uwagą na odwrocie rękopisu:
" Pierwszy wiersz Krzycha – 1936 – 15 lat.")
Uczniem był średnim, choć nie miał szczególnych trudności
z żadnym przedmiotem, na jego świadectwach szkolnych więcej
figurowało "trójek" niż innych stopni. Jako ciekawostkę warto dodać,
że na jednym z zachowanych świadectw nawet postępy z języka
polskiego ocenione zostały jako "dostateczne". Konsekwentnie za to
przez cały czas pobytu w szkole miał bardzo dobre wyniki z rysunków.

Krzysztof właściwie nie lubił szkoły i nie zachował o niej najcieplejszych
wspomnień. O stosunku Baczyńskiego do gimnazjum świadczyć może
najlepiej jedno z jego nie zachowanych w całości "opowiadań bez
tytułu", rozpoczynające się od słów: "Gimnazjum imienia Boobalka I...",
z gombrowiczowską iście złośliwością napisana satyra, której realia
niedwuznacznie zaczerpnięte zostały z macierzystej uczelni autora.
Wobec braku zakończenia nie znamy daty napisania tej satyry -- można
jednak chyba z pewnością przyjąć, że napisał ją uczeń, nie absolwent.
W tej to szkole Krzysztof Baczyński zdał maturę w 1939 roku i radosny
jak ptak, uwolniony od jarzma obowiązków uczniowskich, wyjechał
z kilkoma kolegami do wielokrotnie już przez niego odwiedzanej
Bukowiny Tatrzańskiej. Wówczas padł pierwszy grom: 27 lipca zmarł
ojciec. Wiadomo, że Baczyński szykował się na studia w warszawskiej
ASP, dzięki pomocy Fernanda, poety i lektora na Uniwersytecie
Lwowskim, miał szansę na studia we Francji. Wszystko było już
załatwione, wiza gotowa - na przeszkodzie stanęła śmierć ojca i wojna.

CZARNA KRECHA
Śmierć ojca, choć w gruncie rzeczy przewidywana w związku z jego
chorobą, przyszła jednak dla żony i syna właściwie niespodziewanie.
Matka załamała się zupełnie. Rozpacz po śmierci męża, którego zawsze
gorąco kochała, spowodowała znaczne pogorszenie się stanu jej serca.
Krzysztof, jeszcze przed paroma tygodniami otaczany w domu
pieczołowitą troską, musiał z dnia na dzień stać się dorosły. Teraz
zmieniły się role: to on opiekował się matką, czuwał nad nią, pocieszał,
a także musiał myśleć o stronie materialnej dalszego życia w sytuacji
zbliżającej się z przerażającą szybkością katastrofy wojennej. Swój
własny serdeczny żal po stracie ojca, a także reakcję na to, co zaczynało
się już dziać w Warszawie zajętej przez hitlerowców - musiał kryć przed
matką. W tej sytuacji jedynym ujściem dla wyrażenia szarpiących go
uczuć i myśli, jedynym miejscem, gdzie może być szczery, gdzie może
wypowiedzieć to, co naprawdę czuje, stają się dla Krzysztofa
różnokolorowe, różnokształtne kartki papieru, na które w pośpiechu,
jakby się bał, że nie zdąży, w rzadkich wolnych chwilach rzuca swe
pierwsze z tych "prawdziwych", których już nie zdyskwalifikuje,
zapowiadające jego wielką poezję - wiersze.

ŻYCIE I TWÓRCZOŚĆ
To, co powstało wcześniej, te teksty, które - wbrew zastrzeżeniu autora, że "wiersze z
tego zeszytu nie mają być nigdy drukowane" - wydawcy 'Utworów zebranych'
włączyli do tej edycji, to aczkolwiek są wśród nich utwory rzadkiej piękności,
w całości stanowią jednak dopiero preludium wielkiego, potężnego koncertu. Nic
dziwnego - ich autor miał przecież zaledwie siedemnaście /osiemnaście lat.
Matka była "najważniejszą kobietą w jego życiu" - aż do momentu, gdy w wieku lat
niespełna dwudziestu jeden (01.12.1941 w mieszkaniu Emilii i Tadeusza Hiżów)
poznał Barbarę Drapczyńską, koleżankę z tajnej polonistyki na Uniwersytecie
Warszawskim, dziewczynę, której poezja polska zawdzięcza - zdaniem Kazimierza
Wyki - najpiękniejsze swoje erotyki.
Pobrali się pół roku później, 03.06.1942 o godzinie dziesiątej, w kościele na Solcu.
Odtąd uczucie Krzysztofa dzielone było pomiędzy te dwie kobiety sprawiedliwie.
Barbara pochodziła z rodziny drukarzy. Ojciec Basi miał drukarnie przy Pięknej
(wtedy Piusa XI). Po ślubie młodzi zamieszkali w wynajętym, dwuizbowym lokalu
na ul. T. Hołówki 3.

Baczyński darzył młodzieńczym uczuciem i inne kobiety - świadczy
o tym przede wszystkim cały zbiorek wyznań miłosnych do Zuzanny
Chuweń. Ale przecież nie tylko "Zuza", której Krzysztof przesłał - jak
napisała po latach - "śliczny zbiór wierszy „Wyspa szczęścia” była
przedmiotem jego westchnień.
Wiesław Budzyński, zbierając materiały do swojej opowieści
o Krzysztofie Kamilu, natrafił na ślad Anny, pierwszej miłości
Baczyńskiego i jego „pierwszym zawodzie miłosnym”, wedle
świadectwa matki. Poszukiwania Budzyńskiego zostały uwieńczone
sukcesem. „ Po jednej z kwerend w prasie - czytamy w jego książce otrzymałem list z USA. Dr Ewa Morawska z Uniwersytetu w
Pittsburgu pisała, że Baczyński był przez pewien czas zaręczony z jej
matka, Anną Morawską, z domu Żelazny...
" Wyjaśnia się dzięki temu, kim była adresatka „Improwizacji dla
Anny" i dlaczego „Poemat o Chrystusie dziecięcym" dedykował
autor „Matce i Annie”.

W życiu jego był też pies. A właściwie dwa psy. Matka, i syn bardzo
kochali psy -- zasługują na wspomnienie, bo weszły przecież do
literatury. Najpierw był ukochany foksterier Fred, uwieczniony na
fotografii zamieszczonej w tomie wspomnień o Krzysztofie („Żołnierz
poeta, czasu kurz...”, Kraków 1967), a gdy jako staruszek dokonał swego
żywota, zastąpił go piękny, złotobrązowy spaniel Dan, towarzysz
młodzieńczych wypraw swego pana, adresat dedykacji w poświęconym
mu znanym wierszu Baczyńskiego „Z psem”
Prosto ze szkoły wkroczył w wojnę. Lewicowe ciągoty znajdują jeszcze
echo w pierwszym jej okresie, Krzysztof był członkiem socjalistycznej
grupy "Płomienie", ale zmienia się już krąg ideowy poety. Stał coraz
bardziej obok, w miarę czasu dało się zauważyć wyraźny zwrot w
poglądach na świat i życie - to procesy moskiewskie lat trzydziestych,
przebieg działań wojennych we wrześniu 29 i tragiczne losy oficerów
polskich uwięzionych w ZSRR przyniosły otrzeźwienie.

Wracając do twórczości: Nie sposób nie wymienić Juliusza
Garzteckiego, redaktora wydawanego w Warszawie w latach 1943-1944
miesięcznika literacko-społecznego "Droga". Krótko przed wybuchem
Powstania Warszawskiego Baczyński przekazał mu w depozyt kilka
oprawnych brulionów zawierających czystopisy wszystkich swoich
utworów poetyckich, celem ukrycia ich w bezpiecznym miejscu -W trosce o swoje rękopisy, w warunkach okupacji każdej chwili narażone
na zniszczenie, Baczyński miał zwyczaj przepisywania wierszy w kilku
kopiach i umieszczania ich u swoich przyjaciół, w rożnych miejscach
Warszawy. Tym m.in. tłumaczy się istnienie kilku przekazów niektórych
wierszy, różniących się nieraz drobnymi szczegółami. -- Garztecki ukrył
rękopisy w schowku podłogowym w swym konspiracyjnym mieszkaniu
przy ulicy Kaniowskiej 20 na Żoliborzu, gdzie szczęśliwym dla literatury
polskiej przypadkiem ocalały i skąd wydobył je po powrocie do
Warszawy w lutym 1945 r., a następnie przekazał rodzinie. Te ocalone
rękopisy znalazły się w końcu w rękach Stefanii Baczyńskiej
i uzupełnione innymi, przechowywanymi przez nią samą lub z różnych
innych źródeł do niej wpływającymi, stanowią główną, najwartościowszą
część zasobu rękopiśmiennego, który stał się podstawą, opublikowanej
w r. 1961 edycji 'Utworów zebranych'.

Baczyński był absolwentem Szkoły Podchorążych Rezerwy "Agricoli",
uczestnikiem kilku przeciw niemieckich akcji sabotażowych, m.in.
głośnej akcji "T.U.", mającej na celu wysadzenie pociągu niemieckiego
na trasie Tłuszcz - Urle, która została przeprowadzona 27 kwietnia 1944
r. Pisano o tym wiele. Wiadomo również, że Baczyński rwał się do
czynnego udziału w akcjach zbrojnych przeciw okupantowi i że nie
chciano go do nich dopuszczać w obawie o jego życie - życie poety, nie
żołnierza. I wiadomo, jak boleśnie on to przeżywał, gdyż chciał być
równy swoim kolegom tak w prawach, jak i obowiązkach.
Jego osobiste stanowisko w tej sprawie dobitnie wyjaśnia fragment
prelekcji Kazimierza Wyki pt. "Droga Do Baczyńskiego" (prelekcja ta
była ostatnią publiczną wypowiedzią Wyki o Baczyńskim. Wygłoszona
została na uroczystym zebraniu Pen-Clubu w dniu 27 marca 1974 r. Tekst
został też ogłoszony w "Kulturze" 1979, nr 51/52 i 1980, nr 1.). Prelegent
powtórzył tam swoją ostatnia rozmowę z Baczyńskim -- w czerwcu 1944
r. w Warszawie: "...zacząłem mu tłumaczyć, czy naprawdę jest rzeczą
potrzebną, ażeby on z bronią w ręku szedł do Powstania, że może lepiej
by siebie przechować, nie wiadomo, jak to będzie.

Baczyński się bardzo żachnął, jak był opanowany, tak żachnął się
wręcz gniewnie, i oto powiedział mi wprost: proszę pana, kto jak kto,
ale pan to powinien wiedzieć, dlaczego ja muszę iść, jeżeli będzie
walka. Kto jak kto , ale człowiek, który tak zna i rozumie moje
dzieło, musi zrozumieć mnie!."
Do roku 1947 poezja Baczyńskiego, znana była tylko z przekazów
maszynowych lub z -- rzadkich -- przedruków w czasopismach,
wiersze jego ukazały się w tym roku w pierwszym oficjalnym -po kilku tomikach konspiracyjnych -- wydaniu książkowym pt.
"Śpiew z pożogi" (wydrukowanych na maszynach ojca Barbary wydzierżawionych po wojnie "wiedzy"). Od tego czasu każde
wydania zbiorów jego wierszy znikają z księgarń niemal
momentalnie. A przecież ta poezja nie jest łatwa w recepcji. Dotarcie
do wszystkich jej uroków wymaga od czytelnika dużego wysiłku
umysłowego.

Ostatni znany wiersz nosi datę 13 lipca 1944. Pisze tam o kimś, kto
"pochylony nad śmiercią zaciska palce na broni".
Poeta jakby przeczuwając najgorsze - cień śmierci kładzie się na
całą jego twórczość! - Śpieszył się z pisaniem. Na przykład tylko w
ciągu ośmiu miesięcy, od września 1941 do lata 1942, napisał około
stu(!) Wierszy. I to prawie w tajemnicy...
Któż, oprócz paru osób, wiedział, że pisze wiersze. Nie wiedziała
nawet rodzina - przyznała to Aniela Kmita-Piorunowa, siostra
cioteczna artysty.
Krzysztof poległ 04.08.1944, w czwartym dniu powstania
warszawskiego, zginął od kuli niemieckiego snajpera...

Baczyński pisał w takich czasach, że nie wszystko można było
powiedzieć wprost. Teraz, po latach, bez informacji biograficznych,
czasem trudno pojąć sens, i nieraz już pojawiły się błędne
interpretacje - opaczne tłumaczenia...
Poeta unikał wypowiadania się na tak zwane tematy doraźne, choć
cała jego poezja dorosłego okresu wydaje się być tak boleśnie
aktualna i ponadczasowa zarazem. Zapewne dlatego, że stając ponad
politycznymi podziałami, patrzył dalej - poza wojnę, w czas, kiedy
się ta makabra skończy; był - jak to ujął Kazimierz wyka - "po
stronie nadziei".
Niestety, ta nadzieja miała krótki żywot - "wyzwoliciele" ze wschodu
niebawem ją zdeptali, a po nieżyjącego Baczyńskiego przyszło UB...

WIERSZE

„BURZA”
Deszcz się w błoto leje smugowaty,
szyby krzyczą kroplami uderzeń,
chodnikowe poszarzały kraty
ciemną smugą deszczu błotnych zwierzeń.
I drzew czarnych ręce krzyżowane
na smużasty, perlny deszczu zaciek
z kroplociskiem się zwarły
ł:uzdrgane, z ścianą wody w stusrebrnej zapłacie.
Wypryskami z kałużastych kręgów
światy istot wyrzucone w górę,
w drogę mleczną, w długą, białą wstęgę
przebiegają tęczowatym sznurem.
Wiatr żylasty łomoce pięściami,

Wiatr wyrywa pędem okna z zawias,
woła, ciągnie nas, ukrytych w domach,
nas - litery zamykane w nawias.
Rozmiotane pełnymi garściami,
przeciw ściętym huraganem różom,
pędzą, pędza słowa nie spełnione,
myśli moje obłąkane burzą.

MODLITWA III
Jeżeli życie tak nas odstało
i nie doleci żadne wołanie,
odbierz nam, Panie, ten proch - nie ciało,
śmierć daj nam, Panie.
Jeżeli skrzydła dzieci maleńkich
poobcinają, zamienią w kamień,
odbierz nam ziemię, spod stóp przeklętych,
w glinę nas zamień.
Jeżeli konać nam tak kazałeś
z twarzą pod butem, z hańbą u czoła,
jeżeli każde kochanie małe,
to nas nie wołaj.

Jeżeli mokre gałęzie oczu,
jeżeli usta z płomieniem wiary
lękiem rozdmuchać i zakryć nocą,
miłość - pożarem,
to nas już nie karm ziemią ni niebem,
odbierz, gdy dałeś, niepokój godzin,
to zabij dzieci kamiennym chlebem
przed dniem narodzin.
Wrzesień 1942 r.

KONIEC
OPRACOWAŁ
MARCIN WÓDKA
KL. VI B