Dworek w Słopcu to jeden z najstarszych zabytków tej miejscowości.

Download Report

Transcript Dworek w Słopcu to jeden z najstarszych zabytków tej miejscowości.

Dworek w Słopcu to jeden z najstarszych zabytków tej miejscowości. Jest
budowlą mającą około 150 lat usytuowaną w centralnej części Słopca Rządowego.
Przypuszcza się, że budowniczym dworku był niejaki Józef Jędrzejewski, gdyż w umowie
dzierżawy jaką zawarł z właścicielką Słopca Apolonią Czerwińską z 02.06.1859 roku
nie ma wzmianki o dzierżawie dworu. Budowla została wzniesiona na planie prostokąta
o wymiarach 11,6 na 17,65 metra, o planie dwutraktowym, ze śladami przelotowej sieni.
Od tyłu dostawiona jest prostokątna przybudówka, od podwórza sionka, od frontu ganek,
który podpierają cztery kolumienki. Dworek zbudowany został z kamienia i modrzewia.
Dworowi towarzyszyły zabudowania gospodarcze, z których zachował się budynek
stajni. Koło dworu właściciele utrzymywali duży ogród, w którym hodowali niespotykane
w Słopcu roślin i kwiaty. Zachowały się jeszcze stare drzewa, choć układ kompozycyjny
ogrodu jest już zupełnie nieczytelny. Ciekawostką jak na owe czasy była uprawa
soczewicy, używanej potem jako farsz do pierogów. Obok posiadłości rozciągał się
kilkuhektarowy staw rybny, po którym pływały dzikie kaczki, łabędzie. Staw służył
również gospodarzom i zaproszonym gościom do przejażdżek łódkami, łowienia ryb,
ogród do zabaw i zbierania owoców, którymi obdzielano okolicznych mieszkańców.
Ogród obecnie
Historia dworku
W czasie okupacji dworem zarządzał drugi syn sędziego Czesław Tomal.
Córkę jego Janinę poślubił kierownik szkoły Paweł Chwastowski. W czasie wojny
prowadzili oni również w dworze tajne nauczanie. Z historią dworu związani są
również inni jego mieszkańcy – Stanisław Tomal z żoną Bronisławą z Krzyżanowskich,
Władysław Tomal – leśniczy lasów , wnuczka Józefa – Irena. W czasie wojny częstym
gościem we dworku byli powstańcy z okolicznych lasów, oddziały partyzanckie,
żołnierze „Barabasza”, „Wiernego”. Również tutaj z powodu dobrego usytuowania wśród
osłaniających go od podwórka i od strony sadu drzew, odbywało się w czasie wojny tajne
nauczanie prowadzone przez zaangażowanych nauczycieli, co wspominała córka
Czesława Tomala, syna Józefa. Nauczyciele Związku Nauczycielstwa Polskiego pełnili
dobroczynnie i nieodpłatnie swe obowiązki, dzięki czemu wielu uczniów mogło po wojnie
przejść od razu do szkoły średniej. Na lekcje do dworku przychodziło mimo
niesprzyjających warunków wielu chętnych. W czasie wojny miał miejsce wybuch. Część
budynku uległa zniszczeniu, dlatego też stojąca na podwórku piwnica, była schronem dla
mieszkańców.
Pani Katarzyna Skwark, autorka jednego z artykułów
zamieszczonego w BIT- lokalnym czasopiśmie, opowiada, że miała możliwość
w latach 90- tych dokładnego obejrzenia wnętrza, wtedy jeszcze w miarę
zadbanego i użytkowanego dworku. Oprowadził ją po nim ówczesny
właściciel pan Tomal. Pani Skwark zwróciła wtedy uwagę na piękne pianino,
stare narożne szafki, olbrzymi stół, etażerki i piękną komodę oraz
niepowtarzalną atmosferę tego miejsca. Z upływem lat dworek opustoszał,
a ze środka zniknęły też zabytkowe meble.
Od kilku lat miejsce to ponownie tętni życiem. Zamieszkało tu
bowiem małżeństwo wraz z trójką dzieci, którzy pokochali to miejsce
i zaangażowali się w remont dworku.
Dworek w latach 90-tych XX wieku – elewacja zachodnia
Dworek obecnie – elewacja zachodnia
Południowa strona dworku
w latach 90 – tych XX wieku
Południowa strona
dworku obecnie
Elewacja wschodnia lamusa w latach 90-tych XX wieku
Elewacja wschodnia domu obecnie (wyjście do ogrodu)
Fragment budynku gospodarczego obecnie
WYWIAD Z PANIĄ EDYTĄ MICHALCZEWSKĄ
I PANEM DARIUSZEM SYPNIEWSKIM
OBECNYMI WŁAŚCICIELAMI DWORKU
Dlaczego zdecydowali się Państwo zamieszkać w Słopcu ?
Miejsca do mieszkania szukaliśmy przez wiele lat. Chcieliśmy mieszkać w jakimś starym
domu, najchętniej otoczonym drzewami. Poszukiwania rozpoczęliśmy od nakreślenia na mapie okręgu,
którego centrum były Kielce, a najbardziej oddalone miejsca znajdowały się około 30 kilometrów od
nich. Sukcesywnie przeszukiwaliśmy wyznaczony obszar. Poszukiwania trwały kilka lat. Pewnego,
zimowego dnia przyjechaliśmy w znane nam już okolice, zobaczyć w jakim stanie obecnie znajduje się
młyn. Przez przypadek skręciliśmy w inną stronę niż planowaliśmy. Natknęliśmy się na budynek,
który nas zauroczył. W innej porze roku na pewno byłby niewidoczny ze względu na obecne tam
krzaki. Tym, co świadczyło, że budynek nie jest zamieszkały był brak jakichkolwiek ludzkich śladów
na śniegu. Rozpoczęliśmy więc poszukiwania właścicieli. Wiedząc, że młyn jest wpisany do rejestru
zabytków, domyśliliśmy się, że dom mógł być z nim związany. W spisie zabytków województwa
świętokrzyskiego odnaleźliśmy oba obiekty wraz z numerami i nazwiskami właścicieli.
Skontaktowaliśmy się z nimi. Ze względu na długo trwające czynności prawne, ostatecznymi
właścicielami staliśmy się po upływie kilku lat. W międzyczasie bywaliśmy tu w okresie letnim
z dziećmi i przyjaciółmi.
Jak wyglądał dworek kiedy pierwszy raz do niego weszliście ?
Doskonale pamiętam ten dzień. Było to pochmurne, wiosenne
popołudnie. Kiedy weszliśmy do wnętrza, w kuchni stało łóżko z wielką pierzyną ,
nakryte wełnianym kocem w biało-czarną kratę. Ogromny stół noszący ślady
ćwiartowania mięsa pokryty był zapleśniałą serwetą. Po obu stronach stołu
znajdowały się dwie ławy do siedzenia. Na jednej ze ścian stał kredens, a na innej
ówczesna toaletka. Na podłodze rozłożone były chodniki. Całość mieszkania
umeblowana była w jednym charakterze. Były: toaletki , biurko , komoda, pianino,
biblioteczka, stół do grania w brydża , stół do grania w szachy, łóżka, szafki nocne,
kredensy, komplet czarnych mebli gdańskich w bardzo dobrym stanie. Oprócz tego w
domu znajdował się kominek. Zanim staliśmy się pełnoprawnymi właścicielami cały
komplet mebli gdańskich został wykradziony.
Czy dużo wnieśli Państwo zmian w wystroju dworku?
Po pierwsze zmieniliśmy funkcje pomieszczeń. Na przykład z lamusa, czyli
przydomowego spichlerza zrobiliśmy łazienkę. Dawniej łazienek nie było, a dziś nie
wyobrażamy sobie życia bez niej. Zmienił się wystrój na przykład w miejscu
wspomnianego wcześniej łóżka znajdują się meble kuchenne. Wymienione zostały
okna, drzwi, częściowo sufity i podłogi, ale tylko te, które nie mogły zostać
zachowane, ze względu na zły stan. Staramy się wiernie odtwarzać detale z
przeszłości, używając tych samych materiałów i technologii. Na przykład stare stropy
modrzewiowe uzupełniono nowymi stropami modrzewiowymi, przy rekonstrukcji
dachu nie użyto ani jednego gwoździa (całość mocowana jest na zamki, czopy i
drewniane kołki. Dach pokryto dachówką pochodzącą z Kolegiaty w Wiślicy, aby nie
wprowadzać nowoczesnego pokrycia. Wszystkie nasze kroki uzgadnialiśmy z
konserwatorem zabytków.
Zwykle stare budynki są zamieszkiwane przez duchy.
Czy w państwa przypadku też tak było?
W czasie II wojny światowej, podczas demonstrowania rozkładania granatu
grupie młodych Niemców przez ich dowódcę nastąpił wybuch i część z nich zginęła.
Część domu uległa zniszczeniu, a osoby zostały pochowane w ogrodzie. Po wojnie,
rodziny zmarłych Niemców zabrały ich szczątki. Moja koleżanka, która do mnie
przyjeżdżała, nawet nie znając tej historii, wieczorami bała się wyjść do ogrodu. Miała
wrażenie, że stoi za nią jakaś osoba. Całkiem możliwe jest więc, że mamy niewidzialnych
domowników- z uśmiechem dodaje pani Edyta.
Dzieje historyczne dworku w relacji Barbary Tomali
Jak twierdzi pani Barbara, władze carskie po powstaniu styczniowym zabrały
wówczas dwór z otaczającym go majątkiem biskupom krakowskim. Dostał go od 1855 roku
w dzierżawę, a później na własność Józef Nepomucen Tomal, który był sędzią
w Daleszycach. Wśród starszego pokolenia mieszkańców wioski uchodził za człowieka
niezmiernie skromnego i sprawiedliwego, który całe życie marzył o wolnej Polsce i dla niej
poświecił większą część swojego życia. Po ostatniej wojnie nie został odebrany rodzinie,
chociaż ówczesny właściciel Stanisław Tomal, teść pani Barbary, był napiętnowany jako
kułak. – „Pamiętam, że była olbrzymia kuchnia z dużym piecem, obszerne piwnice pod
całym budynkiem, duży strych. Z pokoju z kominkiem wchodziło się do spichlerza.
Z salonu było wyjście do ogrodu, za którym znajdował się staw. Jeszcze w latach 60.
pływało się tam łódką”- wspomina pani Barbara. Po śmierci Stanisława Tomali opustoszał
również dwór, zaczął niszczeć. Nie oszczędzali go też złodzieje. Pani Barbara do dziś nie
może odżałować czarnych mebli gdańskich, które musiały zostać wywiezione samochodem,
ale nikt z okolicznych mieszkańców niczego nie zauważył. Sprzed ogrodzonego murem z
kamienia i drewna dworu zniknął też kamienny orzeł z wielką kulą.
Dziękujemy za uwagę
Prezentację przygotowały: