OPOWIADANIE O HELIKOPTERZE

Download Report

Transcript OPOWIADANIE O HELIKOPTERZE

DLA ANKERA OD BABCI EWY
NOWY ROK 2013
*
HELIKOPTERY to bardzo ciekawe LATAJĄCE MASZYNY
Są zupełnie inne niż samoloty,
bo NIE MAJĄ SKRZYDEŁ.
Są też inne niż BALONY
Co od razu przecież widać.
Lecący helikopter można usłyszeć po charakterystycznym
dźwięku tyke-tyke-tyke, bo tak obracają się jego ŚMIGŁA.
HELIKOPTERY MOGĄ BYĆ ROZMAITE
TRANSPORTOWE, PRZECIWPOŻAROWE,
RATOWNICZE, PATROLOWE NADBRZEŻNE,
POLICYJNE, JEDNOOSOBOWE MOSQUITO,
Z PŁOZAMI, KÓŁKAMI ALBO PŁYWAKAMI
do lądowania na wodzie czyli wodowania
Od najdawniejszych
czasów ludzie pragnęli
LATAĆ W POWIETRZU.
Podziwiali
ptaki
nietoperze
muchy
komary
BO TEŻ CHCE
BO TE
BO
*
ważki
LEONARDO DA VINCI
Żył 500 lat temu we Włoszech
TO JEST JEGO
AUTOPORTRET
A to jest Mona Lisa, najbardziej
znany jego obraz. Można go oglądać w Muzeum Louvre w Paryżu
LEONARDO był nie tylko malarzem, ale również rzeźbiarzem,
badaczem anatomii, hydrologiem, wynalazcą i konstruktorem.
Zaprojektował on pierwszy na świecie model helikoptera.
Był to dziwny pojazd z dużym wirnikiem, a nie śmigłem.
Nie wzleciał on niestety w powietrze. Mimo to w późniejszych
Wiekach inni konstruktorzy próbowali pomysł Leonarda
urzeczywistniać według swoich fantazji.
ADAM OSTASZEWSKI
Był inżynierem, konstruktorem, wynalazcą. Prawie 100 lat
temu udało mu się zbudować pierwszy helikopter, który
mógł wznieść się w górę siłą wirującego śmigła. Niestety
długo nie latał, bo miał za słaby silnik.
Ale Polak Adam Ostaszewski (na fotografii) to jeden z
wielkich wynalazców.
MY JESTEŚMY POLAKAMI i
JESTEŚMY Z NIEGO DUMNI
BO WSPÓŁCZESNYCH MASZYN
POWIETRZNYCH MOGŁO BY NIE BYĆ
BEZ WYNALAZKU OSTASZEWSKIEGO
HELIKOPTERY są używane do różnych celów i w
różnych warunkach terenowych, na przykład w
wysokich górach, w okolicach leśnych, nad
dużymi miastami, nad wąwozami i przełęczami
górskimi, nad jeziorami, nad morzem, nad
plażą, zarówno latem, wiosną, zimą i jesienią.
Ich wielką zaletą jest możliwość LĄDOWANIA NA
NIEWIELKICH LĄDOWISKACH. MOGĄ NAWET
LĄDOWAĆ NA DACHACH DOMÓW, ale oczywiście
na płaskich,nie spadzistych, bo by SPADŁY!
HELIKOPTERY MOGĄ LATAĆ NISKO,
MOGĄ LĄDOWAĆ NA ŁĄCE ALBO
NA ŚNIEGU.
Po ulicach, drogach, szosach i autostradach jeżdżą różne
SAMOCHODY, MOTOCYKLE, ROWERY, AUTOBUSY, TRAKTORY,
KARETKI POGOTOWIA, CYSTERNY, CIĘŻARÓWKI i TIRy.
Jest ich tak dużo, że często robią się KORKI
zupełnie jak te,
które zatykają
butelki. I dlatego
po ulicach trudno
jest jechać szybko.
W powietrzu nie ma
KORKÓW, toteż
samoloty i helikoptery
mogą latać szybko.
Razem z nimi
latają też
rozmaite
ptaki i
owady.
A to jest BionicOpter
Latająca WAŻKA
Skonstruowana przez
Niemieckich inżynierów
Z firmy FESTO.
BionicOpter unosi się
w powietrzu nie dzięki
wirnikom nośnym, ale
machając skrzydłami!
NIEBO PEŁNE JEST LATAJĄCY
MASZYN (i nie tylko maszyn)
A NA ZIEMI TYMCZASEM ROBI SIĘ CORAZ CIAŚNIEJ NA DROGACH
Znak “Zator drogowy", informuje o tworzeniu się korków. Znak ten jest wyświetlany,
odsłaniany lub wystawiany jedynie wówczas, kiedy rzeczywiście dochodzi do zatoru drogowego,
a zwłaszcza wówczas, kiedy ostrzeżenie o zbliżaniu się do zatoru umożliwia kierowcy podjęcie
decyzji o zjechaniu z drogi i zmianie trasy
WĘDRÓWKI GÓRSKIE są ciekawe i piękne
Wiosną spod śniegu wyrastają KROKUSY
Wędrować w górach można wiosną, latem
i jesienią także
Góry w zimie są groźne, bo
chodzi się po śniegu i lodzie
PEWNEGO RAZU WYBRAŁA SIĘ GRUPA WĘDROWCÓW NA GÓRSKĄ WYCIECZKĘ…
WĘDROWAĆ NAJPRZYJEMNIEJ RAZEM, Z GRUPĄ DOBRYCH
ZNAJOMYCH. WTEDY JEST NAJWESELEJ I NAJBEZPIECZNIEJ.
BO ZAWSZE OBOK SĄ INNI LUDZIE, KTÓRZY MOGĄ DAĆ SIĘ NAPIĆ
ALBO PODAĆ RĘKĘ NA ŚLISKIEJ GRANI. BARDZO TRUDNE SĄ GÓRSKIE
WSPINACZKI. ALE ZE SZCZYTÓW MOŻNA PODZIWIAĆ NAJPIĘKNIEJSZE WIDOKI.
NASZĄ WYCIECZKĘ PROWADZIŁ PAN PRZEWODNIK
WSZYSCY BYLI ŚWIETNIE PRZYGOTOWANI DO
WYPRAWY. I DOROŚLI I DZIECI BYLI ODPOWIEDNIO UBRANI:
mieli CIEPŁE KURTKI, CZAPKI, RĘKAWICE I SZALIKI
TO JEST PAN PRZEWODNIK. ON PRZEWAŻNIE IDZIE Z PRZODU.
A to cała nasza wycieczka.
To jest plecak i sprzęt wędrowniczy. Najważniejsze dla wędrowców górskich są
mocne buty, które nie ślizgają się na śniegu ani na oblodzonych ścieżkach górskich.
PO DWÓCH GODZINACH WĘDROWANIA PAN
PRZEWODNIK POWIEDZIAŁ:
TERAZ ODPOCZYWAMY.
WSZYSCY ZDJĘLI PLECAKI I ROZSIEDLI SIĘ NA
OŚNIEŻONYCH PNIACH ZWALONYCH DRZEW
Dzieci wyjęły bidony
z wodą i kanapki, a także
jabłka i inne przysmaki
ODPOCZYWANIE WSZYSTKIM PODOBAŁO SIĘ JESZCZE BARDZIEJ NIŻ
WĘDROWANIE PO ŚCIEŻKACH GÓRSKICH. Anker zdążył ulepić bałwana.
AŻ NAGLE, PODCZAS TEGO MIŁEGO ODPOCZYNKU ZDARZYŁO SIĘ NIESZCZĘŚCIE…
ANKER BAWIŁ SIĘ ZE SWOIM BAŁWANKIEM, MANIA PIŁA SOK BURAKOWY Z
KUBECZKA, INNI ZAJMOWALI SIĘ RÓŻNYMI SWOIMI SPRAWAMI, A PAN PRZEWODNIK
ZAKŁADAŁ DRUGIE SKARPETKI, BO MU ZMARZŁY NOGI.
TYMCZASEM JULEK NIE ZAUWAŻYŁ, ŻE JEGO PLECAK ZSUNĄŁ SIĘ PO OBLODZONYM
ŚNIEGU NA SAM BRZEG URWISKA. JULEK CHCIAŁ GO STAMTĄD PRZESUNĄĆ W
BEZPIECZNE MIEJSCE, ALE GDY GO TYLKO DOTKNĄŁ, PLECAK POLECIAŁ W DÓŁ!
WSZYSCY POCHYLILI SIĘ NAD URWISKIEM I ZOBACZYLI PLECAK JULKA W
ROZPADLINIE GÓRSKIEJ DALEKO W DOLE, GDZIE NIKT GO NIE MÓGŁ DOSIĘGNĄĆ.
JULEK TAK BARDZO SIĘ ZASMUCIŁ,
ŻE ZACZĄŁ NAWET PŁAKAĆ.
WSPÓŁCZULI JULKOWI I NIEKTÓRZY TEŻ
MIELI ŁZY W OCZACH.
GÓRY WOKÓŁ WYGLĄDAŁY GROŹNIE
I CHOĆ NIEKTÓRZY ZAJADALI SWOJE
KANAPKI I POPIJALI SMACZNE NAPOJE,
TO ZAUWAŻYLI SPADAJĄCY PLECAK
JULKA I BYLI BARDZO ZMARTWIENI.
ASIA TO NAWET SIĘ ROZPŁAKAŁA.
WTEDY PAN PRZEWODNIK WYJĄŁ TELEFON KOMÓRKOWY I NACISNĄŁ
NUMER 601 100 300
ODEZWAŁ SIĘ MIŁY GŁOS Z CENTRALI GOPR –
GÓRSKIEGO OCHOTNICZEGO POGOTOWIA RATUNKOWEGO
PANI MARIOLA ZAPYTAŁA, CO SIĘ STAŁO. PAN PRZEWODNIK
OPOWIEDZIAŁ O PLECAKU W ROZPADLINIE GÓRSKIEJ.
A TERAZ BĘDZIE OPOWIADANIE NIEPRAWDZIWE,
CZYLI BAJKA O RATOWNIKACH, KTÓRZY
PRZYLECIELI HELIKOPTEREM I WYDOSTALI
PLECAK JULKA Z ROZPADLINY GÓRSKIEJ. BO GOPR
RATUJE PRZEDE WSZYSTKIM LUDZI, NIE PLECAKI.
*
A więc, na niby,
TOBOGAN TO SĄ NOSZE Z PŁOZAMI – DO ZWOŻENIA NA DÓŁ
LUDZI, KTÓRZY SAMI NIE MOGĄ ZEJŚĆ PO WYPADKACH
GÓRSKICH. CZASEM RATOWNICY ZABIERAJĄ SWOJE PSY,
SPECJALNIE NAUCZONE
ZNAJDOWAĆ LUDZI
ZASYPANYCH ŚNIEGIEM.
Wróćmy do naszego opowiadania: DZIECI POCIESZAŁY JULKA, PAN
PRZEWODNIK CO CHWILĘ SPOGLĄDAŁ NA NIEBO, ANKER NASŁUCHIWAŁ,
CZY JUŻ NIE NADLATUJE HELIKOPTER, ALE MINĘŁA PRAWIE GODZINA
ZANIM DAŁO SIĘ SŁYSZEĆ tyke-tyke-tyke. WTEDY WSZYSCY JUŻ BYLI
PEWNI, ŻE ZARAZ ZOBACZĄ NIEZWYKŁĄ GÓRSKĄ AKCJĘ RATUNKOWĄ.
A WYGLĄDAŁO TO TAK (jak pamiętamy, było to na niby, a nie
naprawdę):
NADLECIAŁ HELIKOPTER, PAN PILOT KRĄŻYŁ, KRĄŻYŁ, AŻ ZNALAZŁ SIĘ
NAD ROZPADLINĄ GÓRSKĄ, W KTÓREJ ZNAJDOWAŁ SIĘ PLECAK JULKA.
PILOT SPUŚCIŁ DŁUGĄ LINĘ ZAKOŃCZONĄ ŻELAZNYM HAKIEM.
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiii
iiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiito był ten piiiiiiiiiiisk radości
*
(Linę między helikopterem a plecakiem
trzeba sobie wyobrazić albo narysować)
PO WYDOBYCIU PLECAKA Z ROZPADLINY GÓRSKIEJ
HELIKOPTER WYLĄDOWAŁ NA ŚNIEŻNEJ POLANIE.
PLECAK NIEUSZKODZONY WRÓCIŁ DO WŁAŚCICIELA. JULEK
PODZIĘKOWAŁ RATOWNIKOM ZA ODZYSKANIE ZGUBY.
DZIECI ZWIEDZIŁY WNĘTRZE KABINY HELIKOPTERA I
OBEJRZAŁY TABLICĘ Z PRZYRZĄDAMI STEROWNICZYMI,
A TAKŻE SPECJALNY KASK LOTNICZY.