„JAK SOBIE RADZĘ Z DYSLEKSJĄ?” Na imię mam Wiktoria, jestem uczennicą klasy szóstej. Rok temu potwierdzono u mnie dysleksję rozwojową podczas badań w Poradni Psychologiczno -Pedagogicznej.

Download Report

Transcript „JAK SOBIE RADZĘ Z DYSLEKSJĄ?” Na imię mam Wiktoria, jestem uczennicą klasy szóstej. Rok temu potwierdzono u mnie dysleksję rozwojową podczas badań w Poradni Psychologiczno -Pedagogicznej.

„JAK SOBIE
RADZĘ
Z DYSLEKSJĄ?”
Na imię mam Wiktoria, jestem
uczennicą klasy szóstej.
Rok temu potwierdzono
u mnie dysleksję rozwojową
podczas badań w Poradni
Psychologiczno
-Pedagogicznej.
Pierwszy raz na takich
badaniach byłam w wieku
siedmiu lat z powodu
brzydkiego i niewyraźnego
pisma. Już wtedy zarówno
rodzice, jak i moja
nauczycielka podejrzewali,
że coś jest nie tak.
Od samego początku byłam
bardzo dobrą uczennicą,
znałam wszystkie zasady
ortograficzne, czytałam
dużo książek, a jednak
robiłam błędy ortograficzne.
Moje tempo pracy było zawsze
wolniejsze od tempa moich
rówieśników, na klasówkach
potrzebowałam więcej czasu
na napisanie wszystkiego tak,
jak powinno być
- czyli dobrze.
Tak
jest
niestety
do dziś.
Ktoś mnie kiedyś spytał „Jak sobie radzisz w życiu
z dysleksją?”
Odpowiedziałam bez wahania
jednym zdaniem: „- Nie
traktuję jej, jako choroby,
dużo i wytrwale ćwiczę i nigdy
się nie poddaję.”
Czy to jest łatwe?
Na pewno nie.
Muszę się bardzo starać
i wolno pisać, by moje pismo
było ładne i czytelne, a litery
okrągłe.
Kiedy wykonuję jakiś rysunek
lub odwzorcowuję jakąś
figurę geometryczną muszę
poświęcić na to dużo więcej
czasu niż moi koledzy.
Inaczej nie wychodzi to tak
starannie.
I właśnie ten czas
jest moim
największym
wrogiem.
Często brakuje mi go na
wspomnianych wcześniej
klasówkach,
zwłaszcza z matematyki.
W domu
na odrobienie lekcji
i nauczenie się tematów
potrzebuję, co najmniej
czterech godzin.
Zdarza się jednak tak, że
czas ten wydłuża się nawet
o kolejne dwie godziny,
które w zupełności
wystarczają moim
koleżankom z klasy na
odrobienie wszystkich
zadanych prac domowych.
Moim problemem jest
również wymowa
angielskich słów,
jest zbyt twarda,
co powoduje, że wstydzę się
mówić w tym języku przy
całej klasie.
Cieszę się jednak,
kiedy odnoszę sukcesy,
nawet te drobne.
Każda 5 czy 6 z testu lub
jakiegoś wypracowania,
a nawet ze zwykłej kartkówki
lub pracy dodatkowej jest dla
mnie bardzo ważna,
bo wiem ile wysiłku kosztuje
mnie moja praca, aby taką
ocenę otrzymać.
Każda pochwała
od nauczyciela lub moich
bliskich dodaje mi sił
do kolejnej pracy,
zachęca do brania udziału
w konkursach i dodatkowych
zajęciach pozalekcyjnych.
Moi koledzy z klasy czasami
nie rozumieją tego wszystkiego,
dokuczają mi
w różny sposób, mówią przykre
słowa, które są dalekie od
prawdy, wręcz cieszą się
z moich niepowodzeń,
które też mi się zdarzają.
Czuję się wtedy źle, ale na
szczęście mam rodziców, na
których mogę zawsze liczyć.
Kiedy jestem smutna, potrafią
mnie rozweselić, dużo ze mną
rozmawiają, starają się
usprawiedliwić i wytłumaczyć
zachowanie kolegów.
Potrafią też wytłumaczyć
mi rzeczy, które sprawiają
mi trudności po długiej
nieobecności w szkole
związanej z chorobą,
bo dużo choruję.
Moim sposobem na
pokonanie wszystkich
trudności jest przede
wszystkim optymistyczne
spojrzenie w przyszłość
i nie poddawanie się.
Aby radzić sobie głównie
z błędami ortograficznymi,
zapisałam się na szkolne
kółko ORTOGRAFFITI.
W domu pracuję ze
słownikiem ortograficznym.
Gdy mama zauważy jakiś błąd
w moich pracach, wyszukuję
go sama w tekście poprzez
sprawdzanie pisowni
trudniejszych wyrazów
w słowniku.
Taka forma znajdywania
błędów ułatwia mi
zapamiętanie pisowni
danego wyrazu,
jest także formą rozrywki,
a nawet powodem do
żartów.
Pracuję też ciągle nad tempem
pracy. Czasami wyznaczam sobie
sama czas na zrobienie danego
zadania. Gdy mi się to nie udaje
i czas zostaje przekroczony,
odmawiam sobie wtedy jakiejś
małej przyjemności, na przykład
zjedzenia słodkiego batona.
Staram się jednak dla
większej motywacji na
drugiej szali kłaść bardziej
atrakcyjną nagrodę
niż baton za dobrze
wykonaną pracę
w odpowiednim czasie.
Jeszcze bardziej motywujące
staje się to, gdy to właśnie
mama wyznacza mi
na moją prośbę
i nagrodę, i karę,
nawet trochę czuję się wtedy
jak na klasówce w szkole.
Każdy zamknięty zeszyt
przed czasem jest wielkim
zwycięstwem,
a ten otwarty oznacza,
że trzeba nad tym jeszcze
popracować.
Z wymową angielskich słów
staram się oswoić,
za namową mojej pani od tego
przedmiotu,
poprzez oglądanie filmów
tylko z napisami, bez polskiego
lektora lub słuchanie
angielskich piosenek.
Dysleksja nie jest taka
straszna jak ją malują,
trzeba się tylko nauczyć
z nią żyć i pracować nad
poprawą tego, co stanowi
dla nas problem.
Mi się to udaje
i jestem z tego
bardzo zadowolona.
KONIEC
Opracowała:
Wiktoria Sandra
Stramska