Wędrówki historyczne po Zamojszczyźnie w poszukiwaniu śladów II

Download Report

Transcript Wędrówki historyczne po Zamojszczyźnie w poszukiwaniu śladów II

Slide 1

Uczniowie Gimnazjum Publicznego
w Podhorcach
pod kierunkiem Barbary Dubiel,
Andrzeja Zabawskiego i Wiesława Kwiatkowskiego


Slide 2

1.Wywiady przeprowadzone przez uczniów gimnazjum.
2.Dokumenty świadków II wojny światowej.

Źródła


Slide 3

Monika Dubiel
Joanna Majdanik

Edyta i Wioleta
Karwańska
Agnieszka Depka

Agata Wójcicka

Piotr Puchalski

„Dziennikarze”
przeprowadzili wywiady z
najstarszymi
mieszkańcami Podhorzec
i okolicznych miejscowości

Malwina Majdańska

Ewelina Maśluk
Joanna Szpinda

Joanna Ziemba
Mateusz Mamczur
Łukasz Gnap

Menu


Slide 4

Pani Władysława Dziadosz,

niegdyś Klaudia Rusin była jednym
z dzieci wywiezionych do Niemiec. Swoją drogę i pobyt w Rzeszy tak wspomina: „Zimą
1940 roku przyszedł do szkoły sołtys z Podhorzec Paweł Piwko w towarzystwie Niemców.
Sołtys wskazał palcem kilkoro dzieci, a wśród nich mnie i moją siostrę Olgę, mówiąc:
> Ty, ty, ty i ty pojedziesz na roboty do Niemiec < . Zabrali nas do Arbeitsamtu
w Tomaszowie Lub., a potem na stację do Bełżca. Razem ze mną zostali wywiezieni: moja
siostra Olga Rusin, Władysław Łaba, Antoni Nowak, Stanisława Pachołek, Józef Raczkiewicz
i Wiktoria Soroka. Tam w nocy załadowali nas do pociągu. W czasie drogi na jednej ze stacji
dostaliśmy zupę. Pociągiem dojechaliśmy do Frankfurtu, gdzie przez kilka dni trwała
selekcja. Zatrudniona zostałam u ogrodnika. Moim obowiązkiem było pikowanie, sadzenie
i pielenie roślin oraz zbieranie owoców i warzyw. Gospodarz, u którego pracowałam miał też
ogrody z kwiatami, z których wiłam wieńce i układałam wiązanki. Zimą szykowało się ziemię
do szklarni. Niemcy, u których pracowałam, byli dobrymi ludźmi, traktowali mnie
jak córkę – nie mieli własnych dzieci, a ja starałam się dobrze wypełniać swoje obowiązki.
Po zakończeniu wojny byłam tam jeszcze przez dwa lata, chcieli mnie nawet zostawić
u siebie. Pewnego razu przyjechało wojsko polskie i zabrało nas do Polski. Przywieźli nas
na Śląsk, gdzie rozdzielano nas przez kilka dni do odpowiednich pociągów. Do Bełżca
przyjechałam po tygodniu, skąd pieszo przyszłam do domu”.
Na roboty do Rzeszy w latach okupacji wywieziono też: Tadeusza Ćwika,
Michała Grundasa, Władysława Kołataja, Juliana Łasochę, Jana i Antoniego Maciochów,
Jana Pachołka, Michała Gremskiego, Józefa Machnego i Stanisława Sobańskiego.

Strona główna


Slide 5

Pani Władysława Wójcicka z Justynówki
tak wspomina czas okupacji: „ Byłam szesnastoletnią
dziewczyną. Wojna bezlitośnie wydarła mi lata mojej młodości.
Skradła mi to, co miałam najcenniejszego – szczęście i radość
życia. Raz w pochmurny dzień ostrzeliwano Przecinkę.
Wtedy wraz z rodziną uciekliśmy do Rachań. Tam było jeszcze
gorzej, wpadliśmy z deszczu pod rynnę. Schowaliśmy się
w okopie. Mój brat został gdzieś w tyle. Schował się pod wozem.
Nagle dostrzegłam pocisk, który leciał wprost w ten wóz.
Chciałam krzyknąć: uciekaj! Nie mogłam jednak wydusić
słowa. Na szczęście kula trafiła w koło”.

Strona główna


Slide 6

Pani Katarzyna Dominik z Typina
okupację wspomina jako czas strasznej biedy.
Pamięta, że Niemcy wysiedlali ludzi ze wsi pozbawiali
ich majątku. Męża jej zabrali do niewoli w 1939 roku.
Do domu wrócił dopiero po 7 latach. Ona również
została osadzona na Majdanku.

O dniach spędzonych w obozie tak mówi: „Życie w obozie
nie było wesołe. Rankiem spędzano wszystkich na apel. Godzinę trzeba było
stać boso, w zimie na śniegu, bez względu na to czy było mroźno, czy ciepło.
Potem robiliśmy co kazali. Pewnego razu, gdy pracowałam przy sprzątaniu
baraków i dostałam za to 4 kartofelki sparzone. Zapamiętałam to, ponieważ
zwykle naszym posiłkiem była zupa z brukwi na końskich kopytach. Trudno
było się nią najeść, bo na 500 kobiet przeznaczonych było 4 kociołki, a poza
tym często w czasie przepychania po ten posiłek pojemnik się wywrócił i zupa
się wylała. Z obozowych dni zapamiętałam pewną kobietę z mojego baraku,
której coś się stało w oczy, strasznie płakała i krzyczała. Uspokajałyśmy ją,
bo wiedziałyśmy co za to grozi. Następnego dnia przyszedł Hitlerowiec i przy
wszystkich zastrzelił tą kobietę”.
Strona główna


Slide 7

Pani Wiktoria Kmieć z Justynówki

tak wspominała
czas wojny: „Sytuację pogorszyła okupacja. Bracia Bolesław Lepionka
i Franciszek Lepionka poszli na wojnę. Na mieszkańców wsi nałożono podatki:
robotniczy i kontyngentowy. Komisja kontyngentowa w gminie wyznaczała
obowiązkowy dostawy zboża, mleka, mięsa. Za nie wywiązanie się groziła kara
więzienia lub grzywna pieniężna. Tak została ukarana rodzina Pachołków
i wywieziona przez Niemców w niewiadomym kierunku. Dla poniżenia Niemcy pędzili
ich przez wieś z tabliczką na piersi. W czasach okupacji rozpoczął się nielegalny
handel wymienny. Chłopi handlowali żywnością a przyjeżdżający z miasta przywozili
buty i ubrania. Najtrudniejszym do zdobycia artykułem były buty, toteż zmuszeni
byliśmy robić burłacze i drewniaki. Środki piorące robiliśmy sami z popiołu
drzewnego. Najgorszy był problem z żywnością. Po oddaniu wyznaczonych produktów
nie zawsze starczało i na przednówku głód zaglądał w oczy. Najczęściej wtedy jadło się
kasze i ziemniaki. Za oddane produkty otrzymywaliśmy wódkę tzw. Kontyngentówkę
i kartkę na ubrania. Najbardziej chodliwszym towarem był bimber, za który można
było kupić buty, ubrania. W roku 1943 przestał istnieć szkoła, rozpoczął się okres
wysiedlenia. Nasza rodzina nie była wysiedlona, mieszkaliśmy w swoim domu, tylko
pole uprawne zabrane było przez kolonistę, my pracowaliśmy jako parobcy. Ludność
nasiedlona nie dbała o zajęte gospodarstwa, ani o uprawy. Traktowali je jako rzecz
przejściową. Zdarzało się nawet, że przed żniwami paśli konie w zbożu. Żadnych
nowych upraw nie wprowadzali, gospodarzyli narzędziami, które były we wsi.
Nasiedleńców nazywaliśmy czarnuchami. Byli wśród nich: Kamieński, Luks, Neścior,
Paczos, Kroń, Pyglał, Tydryk, Mandałacha, Margol, Katarzyna Gardias, Antoni
Retman”.
Strona główna


Slide 8

Przybyła

ps.
„Orzeł”
plutonowy BCH z kompanii Jana Krystka ps. „ Sójki” z Podhorzec
tak relacjonował pewne wydarzenie z czasów wojny: „Jednym
z nasiedleńców Justynówki był Kamieński. Po żniwach, gdy zboże
w snopach stało jeszcze na polu, ktoś z nasiedleńców nocą kradł snopy.
Podejrzenie padło na mieszańców gospodarstw położonych blisko lasu.
Wspólnie z furmanem Władysławem Różkiem pojechał to sprawdzić.
Zastał tam partyzantów, którzy czyścili broń. Partyzanci obawiając się
o własny las, postanowili go zabić. Furman wrócił z zbitym
nasiedleńcem. We wsi wśród kolonistów zawrzało, zaczęto szukać
winnych. Podejrzenie padło na mój oddział, o czym zawiadomił mnie
sołtys i kazał uciekać. Wieczorem wsiadłem na rower i udałam się
do znajomych we wsi Pawłówka. Następnego dnia przybyła tam moja
rodzina. Gdy wszystko przycichło wróciłem z rodziną do domu”.

Jan

z

Justynówki

Strona główna


Slide 9

Pan Adolf Gardias z Justynówki

wspominał swój pobyt
w obozie w Krynicach był z rodziną: „Do obozu trafiłem wraz z innymi
mieszkańcami naszej wsi. Zabrano nas z placu, na którym zorganizowano zbiórkę
i samochodem zawieziono do Krynic. Tam zastaliśmy już rodziny z innych
miejscowości, m.in. Jezierni, Pasiek wraz z dziećmi. Planowano nas
odtransportować dalej, ale samochody były zajęte transportem wojska, ponieważ
rozpoczęły się walki ze spadochroniarzami. Po dwu tygodniach, dzięki pomocy
sołtysa wsi Jana Rejmana dało się przekupić Niemców wódką i część rodziny
z Justynówki wróciła do wsi. Większość musiała szukać miejsca do zamieszkana,
ponieważ gospodarstwa ich były zajęte przez nasiedleńców. Pozostaliśmy bez
środków do życia, tylko dzięki pomocy mieszkańców naszej wsi mogliśmy przeżyć”.
Pan Gardias przywołuje na pamięć obóz w Bełżcu: „O miejscu zagłady
Żydów w Bełżcu mieszkańcy wsi dobrze wiedzieli. Wielu gospodarzy dostarczało
tam kontyngenty, widzieli więc wagony z Żydami, które czekały na rozładunek.
Często rozchodziły się wołania o pomoc i wodę. Smród palonych ciał ludzkich
dochodziły do naszej wsi, chociaż odległość do Bełżca wynosi 14 km. Gdy wiatr wiał
od tamtej strony trudno było wyjść z domu, gdyż odór unosił się jak czarnoszara
chmura. Trzeba było przykrywać studnię, a w wiadrze, gdy stała woda, to za parę
minut pokryła się szarym nalotem i kroplami tłuszczu. Równocześnie przechodziła
odorem spalonych ciał, że nie sposób było jej użyć”.
Strona główna


Slide 10

Pan Antoni Stępora z Podhorzec

wspomina:
„Pracowałem w Bełżcu przy skupie ziemniaków. Miałem
też specjalną przepustkę, która pozwalała mi przewozić
ziemniaki pod bramę obozu, skąd zabierał je i wjeżdżał
do środka esesman. Po pewnym czasie wyprowadzano mi pusty
wóz. Pewnego dnia, gdy dowoziłem towar, widziałem przez
druty i posadzone drzewa przy samej bramie kilku Żydów,
którzy piłą przecinali leżące kloce drewna. Robota szła im
wolno, nie umieli widocznie tego robić lub nie mieli siły.
Rzuciłem im jednego ziemniaka, nie zdając sobie sprawy,
że mogłem za to zginąć. Więźniowie skoczyli do niego
i w ułamku sekundy jeden z nich zjadł go na surowo”.

Strona główna


Slide 11

Pan Henryk Majdański z Typina ( czternastoletni chłopak
w chwili wybuchu wojny ) opowiada: „ W 1939 roku zamknięto szkoły. Nikt w tym czasie nie
uczył się. Do 1943 roku zostałem przy rodzinie. Później zostaliśmy wysiedleni
i pracowaliśmy u Czarniuchów, bo tak nazywano nasiedleńców. W tym samym czasie
Niemcy wyzbierali młodych chłopaków i wysłali do tartaku. Wśród tych chłopców byłem
i ja. Pracowałem tam całą zimę, a moi rodzice w tym czasie pracowali u niemieckich
kolonistów. W 1944 roku wstąpiłem do partyzantki. Oddział ten nazywał się Żelazna
Kompania, był on pod dowództwem Andrzeja Drzyzgały ps. Korczak. Oddział ten został
zabrany do wojska polskiego. Potem wywieźli nas do Warszawy, abyśmy pomagali
powstańcom. Pomoc powstańcom była jednym z moich największych przeżyć z czasów
wojny. W pamięci rysuje się też moment cofnięcia nas przez Wisłę, gdzie większość ludzi
powpadała do niej i utopiła się. Ale ja miałem to szczęście i uszedłem z życiem. Włączeni
zostaliśmy do Trzeciej Dywizji im. Romualda Traugutta. Przeszedłem szlak bojowy przez
wiele miast, aż do rzeki Łaby. Tu spotkałem się z moim kolejnym wielkim przeżyciem, jakim
była bardzo ciężka walka, w czasie której przełamaliśmy ogromny Wał Pomorski oraz
zdobyliśmy Kołobrzeg, a następnie sforsowaliśmy Odrę. Po zakończonej wojnie, w lutym
1947 roku wróciłem do domu. Wszystko niestety było zniszczone i trzeba było
odbudowywać. Tak właśnie moje młodzieńcze lata przeszły na tułaczce ”.

Strona główna


Slide 12

Henryk Majdański z wnuczką Malwiną


Slide 13

Pan Stanisław Kamiński i jego żona Domicela z Podhorzec
wspominali rzeczywistość na polskiej wsi podczas okupacji. Ich wspomnienia przywołały
jednego z najokrutniejszych kolonistów Otto Kristiana. „Kiedy pewnego razu staruszka
Malarzowa po wydojeniu kozy szła do domu wpadł na nią do sionki i po wytarmoszeniu
pchnął tak silnie, że nie upadła tylko dzięki ścianie, o którą się oparła. Rozlało się
drogocenne wówczas mleko. Potem Kristian jak bomba wpadł do mieszkania Kusych,
staruszków na wpół zniedołężniałych, który spoczywali już w łóżku, przyłożył lufę
karabinu do głowy kobiecie, począł krzyczeć, że zastrzeli ją i męża jak psów, jeśli
Malarzowa, mieszkająca u nich kątem, jeszcze raz wyjdzie po zmroku z domu. Niebawem
spełnił swoją obietnicę. Otóż kila dni później dwóch mieszkańców Podhorzec – Janek
Działa i Zygmunt Frąc po zapadnięciu zmroku wybrali się do sąsiada. Dostrzegli
ich nasiedleńcy Otto Kristian i Emil Schneider. Chłopcy widząc, że nie zdążą wrócić
do własnych domów, usiłowali ukryć się za domem Władysława Borysowskiego i Jana
Mierzwy lecz usłyszawszy kroki Niemców Uciekli w pole. Ścigający wpadli do sionki
mieszkania Borysowskiego, a zanim Borysowski otworzył im drzwi do izby oddali kilka
strzałów przez ni raniąc ciężko gospodarza. Po wtargnięciu do mieszkania czarniuchy
wywlekli rannego w pole, tam go dobili i ukryli ciało w niewiadomym miejscu. Dopiero
po jakimś czasie okazało się, że zwłoki nieszczęśnika wrzucili do studni koło cegielni.
Mierzwa zaś w obawie o swój los uciekł z domu. Oprawcy natomiast nie zastawszy
go po powrocie z pola zamknęli obie rodziny złożone z kobiet i dzieci w kościele”

Strona główna


Slide 14

Pamiątki udostępnione
przez Henryka Majdańskiego

Menu


Slide 15


Slide 16


Slide 17


Slide 18


Slide 19


Slide 20


Slide 21

PAN HENRYK MAJDAŃSKI

KOLEDZY PANA HENRYKA

HENRYK MAJDAŃSKI Z KOLEGĄ
ZDJĘCIE WYKONANE W WARSZAWIE NA PRADZE
W 1944 ROKU PO UPADKU POWSTANIA WARSZAWSKIEGO


Slide 22

Dokument tożsamości z okresu okupacji
pani Antoniny Romanowskiej,
późniejszej żony Henryka Majdańskiego


Slide 23


Slide 24

Odznaczenia pamiątkowe pana Hryniewieckiego,
który walcząc o Polskę dotarł do Berlina
w 1945 roku.

Menu


Slide 25

Źródła informacji








Bibliografia
Bondyra Wiesław, Słownik historyczny miejscowości województwa
zamojskiego, Lublin-Zamość 1992.
Chlebowski Bronisław, Wawelski Władysław, Słownik geograficzny
Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich, Druk Wieku Nowy
Świat na 61 1887
Kubal Grzegorz, Tomaszów i okolice, PUW Roksana, Krosno 2001.
Peter Janusz, Tomasowskie za okupacji,
Tomaszów Lub. 1991.
Reder Rudolf, Bełżec, Fundacja Judaica Państwowe Muzeum Oświęcim –
Brzezinka.
Siemion Leszek, Na wzgórzach Roztocza, Wydawnictwo Lubelskie, Lublin
1978.
Wojciechowski Wojciech, Tomaszów i okolice,
WTP Roztocze, Wojewódzki Ośrodek Informacji Turystycznej w
Zamościu, Zamość 1982.

Zakończ
pokaz

Menu