Aleksandra Kander Kl. V a Stanisław urodził się 28 grudnia 1550r.

Download Report

Transcript Aleksandra Kander Kl. V a Stanisław urodził się 28 grudnia 1550r.

Aleksandra Kander
Kl. V a
Stanisław urodził się 28 grudnia 1550r. w Rostkowie na Mazowszu. Był synem Jana,
kasztelana zakroczymskiego, i Małgorzaty z Kryskich, siostra wojewody mazowieckiego i
posła, który miał trzech braci i dwie siostry. Stanisław był drugim dzieckiem. Ochrzczony
został w kościele parafialnym w Przasnyszu. Tuż po otrzymaniu sakramentu chrztu
Staszek został położony na stopniach ołtarza przed Najświętszym Sakramentem i
ofiarowany Bogu. Do 12 lat uczyli go rodzice, a następnie jego nauczycielem był Jan
Biliński (Bieliński).
W wieku 14 lat razem ze starszym bratem Pawłem został wysłany do szkół jezuickich w
Wiedniu. Początkowo Stanisław nie miał dobrych wyników w nauce. Na koniec trzeciego
roku należał jednak do najlepszych uczniów. Doskonale władał łaciną i niemieckim.,
rozumiał również grekę. Jednocześnie prowadził bogate życie duchowe, oddawał się
kontemplacji, praktykował ascezę. Zadawał sobie liczne pokuty. Taki tryb życia raził
kolegów i brata, którzy usiłowali zmusić Staszka do udziału w młodzieńczych zabawach.
Próbowali odciągnąć go od praktyk religijnych za pomocą złośliwości, a nawet znęcania.
Aby unikać konfliktów, Staszek starał się zadowolić brata i kolegów w takim stopniu, by
nie łamać swoich zasad. Ponieważ w ciągu dnia nie mógł poświęcić kontemplacji wiele
czasu, oddawał się jej w nocy.
W grudniu 1565 roku ciężko
zachorował. Podczas modlitwy miał
widzenie, w której św. Barbara z
dwoma aniołami przyniosła mu
Komunię Świętą.
W kolejnym widzeniu zjawiła mu
się Najświętsza Maryja Panna z
Dzieciątkiem, które złożyła mu na
ręce. Dzięki niej dostał cudu
uzdrowienia. Usłyszał też polecenie
wstąpienia do zakonu jezuitów.
Słowa Matki Bożej były ostatecznym
potwierdzeniem powołania, które
od dawna słyszał w swym sercu.
Stanisław pragnął wstąpić do zakonu jezuitów,
ale nie uzyskał zezwolenia rodziców. W
sierpniu 1567 roku, pieszo, w przebraniu,
uciekł z Wiednia . W pogoń za nim ruszył jego
brat Paweł. Pogoń jednak minęła młodzieńca
gdyż nie poznała go w przebraniu. Podczas
dalszej wędrówki pragnął zjednoczyć się z
Panem Jezusem w Komunii Św. Jednak
najbliższy kościół okazał się świątynią
protestancką. Wówczas przeżył widzenie, w
czasie którego przyjął Ciało Chrystusa z rąk
Anioła. Dotarł do Dylingi, oddalonej od
Wiednia o 650 km. W tamtejszym klasztorze
został przyjęty na próbę. Wyznaczono mu
pracę przy sprzątaniu pokoi i prac
kuchennych. W ten sposób chciano przekonać
się, czy powołanie wysoko urodzonego
młodzieńca jest prawdziwe. Staszek dobrze
wypełniał wyznaczone mu zadania, pisał
:”pośród naczyń kuchennych i mioteł czuję się
jak w niebie”. Przełożony niemieckiej prowincji
jezuitów widząc dobry upór, konsekwencję
oraz niezwykła pobożność Staszka, skierował
go do rzymskiego nowicjatu przy kościele św.
Andrzeja na Kwirynale. Franciszek Borgiasz
przyjął go 28 października 1567 roku do
nowicjatu.
Ojciec, który w dalszym ciągu nie
zgadzał się z decyzją syna, wysłał do
niego list pełen wymówek i gróźb. Za
poradą przełożonych Stanisław
odpisał ojcu, że powinien raczej
dziękować Bogu, który wybrał jego
syna na swoją służbę. W 1568r.
Stanisław złożył śluby zakonne. Miał
wtedy zaledwie 18 lat.
Zbliżał się 15 sierpnia, święto Wniebowzięcia Matki Bożej. Staszek zastanawiał się, jak
pięknie ten dzień musi wyglądać w niebie, wśród świętych i aniołów. "Jestem pewien, że
będę mógł w najbliższych dniach osobiście przypatrzeć się tym uroczystościom i w nich
uczestniczyć" - powiedział do kolegów. W tych dniach napisał list do Matki Bożej i
schował go na piersiach. 10 sierpnia, we wspomnienie św. Wawrzyńca, przyjmując
Komunię prosił patrona tego dnia, by Bóg pozwolił mu odejść z tego świata w uroczystość
Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Tego samego dnia wieczorem zachorował. 13
sierpnia gorączka znacznie wzrosła. W przeddzień święta zemdlał, dostał silnych
dreszczy, a z ust zaczęła sączyć się krew. O północy przyjął ostatnie namaszczenie. Prosił,
by położono go na ziemi. Przeprosił wszystkich za swoje przewinienia. Ucałowawszy
różaniec, wyszeptał: "To jest własność Najświętszej Matki". Naoczni świadkowie mówili,
że zatopił się w modlitwie i bez lęku zawierzył się całkowicie Bożemu miłosierdziu. Jego
twarz jaśniała. Oczyma duszy oglądał już Matkę Bożą z orszakiem świętych. Skonał kilka
minut po północy, 15 sierpnia 1568 r. Lekarze opiekujący się Staszkiem nie potrafili
wytłumaczyć przyczyny śmierci: zgonu nie poprzedzała żadna choroba, a młody
organizm, choć silny, zdawał się nie walczyć ze śmiercią. Nie był to dramat umierania,
lecz spokojne oczekiwanie na spotkanie z Panem.
Dwa lata po śmierci Stanisława jeden z domów zakonnych poprosił o jego relikwie. Podjęto
decyzję o ekshumacji zwłok. Dawny życiorys Świętego tak opisuje tę chwilę: "Przy otwarciu
grobu, zamkniętego przez ponad 2 lata, nowicjusze ubrani w komże i niosący zapalone świece
poszli, by odebrać obiecany skarb z należnym szacunkiem (...). I oto Stanisław jest znowu
przed nimi, nie tylko nienaruszony, ale taki jak wyglądał, gdy po raz ostatni żegnali się z nim w
smutku przed złożeniem go do ziemi: z tym samym uśmiechem na ustach, z tym samym
nieskażonym pięknem na obliczu". Kilka lat później, w czasie ponownej ekshumacji,
stwierdzono już naturalny rozkład ciała. Szczątki Świętego, poza znaczną częścią czaszki, która
znajduje się obecnie w Feldkirch w Niemczech, złożono w kościele św. Andrzeja na rzymskim
Kwirynale.
"On piękny - po śmierci piękniejszym się staje
jakby był z zastępów Aniołów.
A nam tu najbardziej to dziwnem się zdaje,
że żadnych nie cierpiał mozołów,
że chłopiec, co ledwie ośmnasty rok liczy
nie zaznał przy śmierci goryczy" –
tak w XVI-wiecznym poemacie Grzegorz z Sambora
opisuje śmierć Staszka.
Kult zmarłego Staszka rozpoczął się niemal natychmiast po jego śmierci. I niemal
natychmiast - jak na ówczesny obieg informacji - objął cały świat.
Tłumy Rzymian modląc się zbierały się przy trumnie. Na domach wieszano portrety
Stanisława. Zaczęto wykonywać drzeworyty i miedzioryty z jego podobiznami.
Informacje o cudach i łaskach uzyskanych za jego pośrednictwem przekazywano sobie z
ust do ust. Piotr Skarga, który przybył do Rzymu kilka miesięcy po śmierci Staszka nie
posiadał się ze zdumienia, jak wielkim był tam otaczany kultem: "Zbiegli się do ciała
Świętego ojcowie i bracia, i nogi jego całując, łzami polewali, dziękując Panu Bogu za
takiego towarzysza w niebie. Drudzy urywając jego szaty i rzeczy, których używał, na
relikwie chowali". W 1610 r. Skarga napisał żywot Stanisława, w którym stwierdził, że
"sława jego znana jest w Indiach, Meksyku, Afryce i kraje to proszą o kanonizację".
Jeszcze przed beatyfikacją wykonano 5 tys. odbitek obrazu Staszka - "mało było pięć
tysięcy obrazków twarzy jego, które im rozdawano i wielom się nie dostało. Wszystek
Rzym i włoska ziemia cudów jego doznaje" - pisał Skarga.
Został beatyfikowany w 1602 przez papieża Pawła V i kanonizowany przez
Benedykta XIV 31 grudnia 1726, chociaż dekret kanonizacyjny wydał wcześniej
już Klemens XI w 1714 roku.
O tę kanonizację prosili uczeni, królowie i cesarze ówczesnej Europy. Cesarz Józef I
prośbę swoją tak uzasadniał w liście do Papieża: "Nie wątpimy, że Waszej Świątobliwości
dostatecznie jest wiadomym, jak bardzo zasługi Stanisława Kostki oddaliły morowe
zarazy i liczne niebezpieczeństwa". Przed cudownym obrazem św. Stanisława w katedrze
lubelskiej modlił się Jan II Kazimierz, przypisując jego wstawiennictwu zwycięstwo pod
Beresteczkiem (1651). Prośby swe słali Zygmunt III Waza, Władysław IV, Michał Korybut
Wiśniowiecki i Jan Sobieski, który darzył szczególną czcią Staszka. Św. Stanisławowi
przypisuje się bowiem zwycięstwo Polski nad Turkami pod Chocimiem w 1621 r. W dniu
bitwy jezuita, o. Oborski, miał widzieć na obłokach Stanisława Kostkę, jak błagał Matkę
Bożą o pomoc dla wojsk polskich.
Święto liturgiczne w Kościele katolickim obchodzone jest od 13 listopada 1670, kiedy to Klemens X zezwolił zakonowi
jezuitów na odprawianie Mszy świętej i brewiarza o Stanisławie.
Od 1969, po reformie liturgicznej Pawła VI na Soborze Watykańskim II, święto obchodzone jest w polskim Kościele 18
września, podczas kiedy w pozostałej części Kościoła nadal 13 listopada.
18 września, we wspomnienie św. Stanisława Kostki - Staszka, jak mówią jezuici, jego współbracia, zajmujący się
duszpasterstwem młodzieży - Kościół przywołuje następujący fragment Ewangelii: "Jego Matka rzekła do Niego: Synu,
czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie. Lecz On im odpowiedział: Czemuście
Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca? Oni jednak nie zrozumieli
tego, co im powiedział" (Łk, 2, 48-50).
Ta ewangeliczna scena musiała być bliska młodzieńcowi z dobrego, szesnastowiecznego domu, który wbrew woli
rodziny dążył do upragnionego celu - wstąpienia do zakonu. Uciekał przed ojcem, wędrował w przebraniu, by brat go
nie rozpoznał, przemierzał pieszo setki kilometrów Europy rozdartej rozłamem religijnym, doznawał upokarzających
szykan i zwykłych trudności, kiedy nasza wola się różni od oczekiwań rodziny. Uparty, konsekwentny, zdecydowany.
Ale też - jako człowiek myślący, zwłaszcza "o rzeczach wyższych, do których został stworzony" - na pewno nie raz
zadawał sobie podstawowe pytanie: gdzie w wypełnianiu życiowego powołania kończy się konsekwencja a zaczyna
lekceważenie tego, co Pan Bóg mówi do nas przez innych?
Wstąpił do zakonu. Zmarł w wieku 18 lat. Został pierwszym świętym z potężnego zakonu jezuitów, a jego sława
natychmiast objęła cały świat.
"Żyjąc krótko, przeżył czasów wiele" - słowa Sługi Bożego Jana Pawła II dobrze
charakteryzują tę postać. Przyjrzyjmy się tym czasom. Czasom Stanisława Kostki
- Staszka.
Nie słyszało się odeń słowa
próżnego
"Prześladowany przez złych, przez
dobrych ukochany;
niewypowiedzianie pokorny, pełen
wzgardy względem zaszczytów
świata i siebie, ukrywał swe
szlachetne pochodzenie oraz piękne
przymioty otrzymane z nieba. W
posłuszeństwie dokładny, bez oporu
i wahania tak wykonywał otrzymane
zlecenia, jak gdyby wyszły z ust
samego Boga; słodki względem
innych, twardy i surowy względem
siebie. Nie słyszało się odeń nigdy
słowa nieodpowiedniego, próżnego"
- pisał spowiednik Staszka, o. Juliusz
Fatio. Z kolei Stanisław Warszewicki
mówił: "Tak wielkie, za łaską Bożą,
osiągnął zrozumienie rzeczy
duchowych, że miał roztropny sąd o
wszystkim i bardzo roztropne
odpowiedzi". Mówiono o nim:
chłopiec wiekiem, mąż
roztropnością.
Żył modlitwą
"Modlitwa jego była ustawiczna.
Widział Boga we wszystkim,
cokolwiek czynił. Nieraz
widziano, jak oblicze jego
promieniowało podczas
modlitwy. Serce jego zaś tak
wtedy pałało, że trzeba było
chustami zmoczonymi w zimnej
wodzie ochładzać piersi jego
rozgorzałe. Był tak ściśle
zjednoczony z Bogiem, że całe
godziny spędzał na modlitwie
bez żadnego roztargnienia" pisał jego spowiednik.
Religijność Staszka to nie tylko
modlitwa: to też lektura, częsta
spowiedź, różaniec, rachunek
sumienia, medytacja. Święty był
również prawdziwym
mistykiem.
Stanisław Kostka został jednym z
głównych patronów Korony Polskiej i
Litwy w 1674r., ale już od 1961r. jest
patronem: Polski, archidiecezji łódzkiej i
warszawskiej oraz diecezji chełmińskiej i
płockiej, miast: Gniezna, Lublina,
Lwowa, Poznania i Warszawy. Jest też
patronem studentów oraz nowicjuszy i
nowicjuszek, polskiej młodzieży a także
Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży
(KSM).
Papież Jan XXIII w 1962 roku potwierdził
trwający od 1674 r. patronat św.
Stanisława Kostki nad Polską.
W ikonografii św. Stanisław
Kostka przedstawiany jest w
stroju jezuity. Jego atrybutami
są: Anioł podający mu Komunię,
Dziecię Jezus na ręku, krucyfiks,
laska pielgrzymia, lilia,
Madonna i różaniec.
Św. Stanisław Kostka
Rozmowa z o. Stanisławem Groniem SJ o patronie młodych
Czym św. Stanisław Kostka zachwyca młodych?
Warto naśladować młodzieńczy zapał tego Świętego do podążania ku rzeczom
wielkim. Chociaż żył krótko, to zdążył odpowiedzieć na płynące z Ewangelii
wezwanie do doskonałości i osiągnął duchową dojrzałość. Św. Stanisław Kostka
może być przykładem tak dla chłopców, jak i dla dziewcząt: kierował się
szlachetnością, żył w czystości, miał wzniosłe ideały; odważnie wyznawał wiarę
w Boga, także wobec swych kolegów.
Św. Stanisław, nasz rodak, odbiera cześć na ołtarzach Kościoła katolickiego na
całym świecie. Rozsławia naszą Ojczyznę, bo wielu ludzi w wielu krajach
podziwia tego szlachetnego syna Rzeczypospolitej.
Czy święty, który żył w XVI wieku, może stanowić
wzór dla dzisiejszej młodzieży?
To oczywiste, że dzisiejsza młodzież nie może kopiować modelu
świętości Stanisława Kostki, że musi wypracować swój model, odkryć
własną drogę do świętości. Niemniej jednak warto podpatrywać życie i
zachowanie tego Patrona oraz wzorować się na nim. Staszka cechowała
niezłomna wola, jasność i bystrość umysłu, zapał do nauki. Odważnie
podejmował trudne decyzje i wytrwale dążył do obranego celu.
Odznaczał się dojrzałą wiarą, umiłowaniem Eucharystii i gorącym
nabożeństwem do Matki Bożej. Imponowało mu życie szlachetne i
wzniosłe, nie godził się na bylejakość. Pragnął realizować swe
powołanie w zakonie jezuitów i je zrealizował, chociaż zmarł mając
zaledwie 18 lat.
W ciągu wieków różnie przedstawiano tego Świętego. Nie
brakowało błędnych interpretacji jego postaw.
To prawda. Prawdziwe oblicze św. Stanisława Kostki przysłaniały naiwne obrazki, a jego
drogę do świętości ukazywały jakże infantylnie napisane biografie. Powstał przez to
swoisty falsyfikat. Trzeba zapomnieć o ckliwym oleodrukowym wizerunku,
przedstawiającym świętego z Rostkowa jako wątłego chłopca. Młodzieniec ten był
bowiem bardzo mężny, wysportowany i dzielnie pokonywał nie tylko setki kilometrów,
ale także wszelkie trudności
.
Czyli św. Stanisław Kostka to święty, z którym można się
zaprzyjaźnić także dzisiaj?
To wręcz wymarzony patron na dzisiejsze czasy, szczególnie dla dzieci i młodzieży.
Ludzie młodzi mają wspaniałe ideały i pragnienia. Te ideały i pragnienia wypływają z ich
szlachetnych serc, ale często giną w zderzeniu z jakąś trudnością czy pokusą. Staszek
Kostka zawsze był sobą; modlił się żarliwie, nie zważając na kpiny kolegów.
Chcąc zrealizować swe powołanie, św. Stanisław wybrał się
pieszo najpierw do Dylingi w Bawarii, a następnie dotarł przez Alpy i Apeniny - aż do Rzymu. Przeszedł zatem 1500
km.
To właśnie pokazuje, że ten chłopak nie był cherlakiem. Staszek
posunął się do skrajności: uciekł od brata, od bliskich, gdyż chcieli oni
odwieść go od zamiaru wstąpienia do zakonu. Chcieli narzucić mu styl
życia większości ludzi, czyli przeciętność! On jednak obronił swą
indywidualność, choć wymagało to wielkich ofiar. Do rozzłoszczonego
ojca napisał, by "raczej dziękował Bogu za powołanie syna niż by go
odwodził od tej dojrzałej decyzji".
Można zrozumieć ojca, który nie chce stracić syna. Ale czy Staszek
mógł się oprzeć naglącemu wezwaniu Boga? Jego rodzice wylali wiele
łez, ale potem mogli cieszyć się świętością swego dziecka. Bo świętość
to coś znacznie bardziej cennego niż kariera urzędnika.
Św. Stanisław Kostka mawiał: do wyższych rzeczy
jesteśmy stworzeni...
Tak, nie do bylejakości! Dążenie do świętości, tak jak i zdobywanie
wiedzy czy mądrości, wymaga wysiłku. Oby wielu młodych ludzi
pielęgnowało swoje pasje, zainteresowania, oby - słuchając swych
rodziców, wychowawców i nauczycieli - mądrze korzystali z młodości i
oby wyrośli na dobrych ludzi, szanujących Boże przykazania.
Pamiętajmy: "Taka będzie przyszłość Rzeczypospolitej, jakie jej
młodzieży chowanie".