Literatura Wojny i Okupacji Opracowali: Klaudia Niedźwiecka Bartosz Ligas Literaturę wojny i okupacji można nazwać świadectwem minionego czasu.

Download Report

Transcript Literatura Wojny i Okupacji Opracowali: Klaudia Niedźwiecka Bartosz Ligas Literaturę wojny i okupacji można nazwać świadectwem minionego czasu.

Literatura Wojny i
Okupacji
Opracowali: Klaudia Niedźwiecka
Bartosz Ligas
Literaturę wojny i okupacji można nazwać
świadectwem minionego czasu. Opisywane przez
nią wydarzenia ilustrują realia ówczesnej epoki. Z
innego punktu widzenia, twórczość okresu jest
również sądem nad człowiekiem, ponieważ ukazuje
ludzkie postępowanie w obliczu zagrożenia oraz
jego konsekwencje. Po zapoznaniu się z niektórymi
dziełami okresu wojny i okupacji nie ma
wątpliwości, że literaturę tą można nazwać
zarówno świadectwem minionego czasu, jak i
sądem nad ludźmi, którzy w nim żyli …
Poeci i wojna …
Rok 1939, czyli wybuch wojny, stanowi raczej zewnętrzną cenzurę w
dziejach najnowszej poezji polskiej, gdyż ta data, oznaczając
dotkliwie ograniczenia, jakich doznał ogól pisarzy, przebywających
wówczas w kraju, nie zamyka bynajmniej procesów literackoartystycznych rozpoczętych przed wojną. Gdy idzie o poezję, widać
to zarówno na przykładzie twórców starszej generacji, jak i
młodszego debiutującego wtedy pokolenia. Zwłaszcza dwa nurty
poetyckie wykazały nadal swą żywotność: Awangarda krakowska,
reprezentowana głownie przez Przybosia oraz katastrofizm, łączony
z nazwiskiem Józefa Czechowicza i wileńskich żagarystów.
Najstarszy wiekiem z poetów tego czasu, Leopold Staff wchodził w
kolejny, trzeci już okres swojej twórczości, budując podziw swą
żywotnością. Z pokolenia byłych skamandrytów w kraju pozostał
tylko Jarosław Iwaszkiewicz, niemal zamilkły jako poeta. Zupełnie
inaczej niż Julian Przyboś, osamotniony raczej w swej misji poety
awangardowego przed wojną, teraz zaś orędujący poczynaniom
młodych twórców, nie tylko z Krakowa, ale i Warszawy, gdzie
właśnie autor „Równania Serca” znalazł grono admiratorów i to w
środowisku ideowo z pewnością mu obcej („Sztuka i Naród”). Przez
„szkołę Przybosia” przeszła większość wojennych debiutantów, nie
wyłączając Baczyńskiego. Był to początek wielkiej popularności
Przybosia, której apogeum przypada dopiero na okres
przedwojenny.
Rozpadły się ostatecznie więzi, łączące jeszcze w latach trzydziestych
poszczególne „szkoły” czy grupy poetyckie. Z dawnej „Kwadrygi” (nazwa
pisma i grupy z lat 1927-1931) w kraju pozostał tylko Stanisław Ryszard
Dobrowolski, zyskując sobie zresztą sporą popularność, podczas gdy
Gałczyński, Marian Piechal (1905-1989) i Stefan Frukowski przebyli całą
wojnę w obozach jenieckich w Niemczech, a Włodzimierz Słobodnik
(1900-1991) i Lucjan Szenwald – w ZSRR jako żołnierze Armii
Czerwonej. Inny wreszcie kwadrygant, Władysław Sebyła (ur.1902) stał
się ofiarą zbiorowego mordu oficerów polskich przez NKWD wiosną 1940
roku. Podobnie było z tzw. Autentystami, których organem stało się
przed wojną pismo „Okolica Poetów” (1935-1939): Jan Bolesław Orzug
(1913-1991) i Józef Andrzej Frasik (1910-1983) pozostali w kraju, nadal
uprawiając twórczość poetycką, ale założyciel „Okolicy” i to teoretyk
grupy, Stanisław Czarnik (1899-1969), znalazł się w aż odległym Algierze,
potem wcielony do 2. Korpusu, gdzie już wcześniej przebywał Bolesław
Kobrzyński, zołnierz Brygady Karpackiej, zaś inny autentysta, Jerzy
Pietrkiewicz, osiadł w Anglii, rozwijając tu działalność literacką i
publicystyczną. Z żagarysów w Wilnie pozostali: Teodor Bójnicki i
Aleksnader Rynkiewicz, dwaj inni, Czesław Miłosz i Jerze Zagórski
spędzili lata okupacji w Warszawie. Podobnie jak w krytyce literackiej,
tak i w poezji aktywnymi w latach wojny – w kraju i na obczyźnie – mieli
się okazać pisarze debiutujący w latach 30-tych, ogłaszających podówczas
swe utwory na łamach pism, których popularność zaznaczyła się
szczególnie u schyłku tego okresu: wspomniana już „Okolica Poetów”,
poznański „Prom”, z pism warszawskich „Pion”, „Marchołt”, „Verbum”,
„Prosto z mostu”, „Nasz wyraz”, „Ateneum”.
Tyrteizm był nie tylko poetyką, choć wybór tej tradycji skazywał
poetę na kontynuowanie dawnych chwytów, często stojących w
sprzeczności z wymaganiami współczesnej poezji. Tyrteizm to
określona koncepcja i poety:, kiedy poezja staje się narzędziem
kształtowania opinii publicznej wpływającej na zachowania
zbiorowe, a poeta aspiruje do miana swoistego przywódcy i
wychowawcy narodu, który bez niego straciłby poczucie własnej
tożsamości. W tym sensie „komponenta tyrtejska” zauważalna
jest u wszystkich poetów tego czasu, niekiedy wręcz wysuwa się
na czoło. Opór wobec tej tradycji stanowi często siłę napędową
twórczości zgłasza u pisarzy młodych. Bowiem zarówno oni, jak i
starsi nie chcieli bezkrytycznie podporządkować się dyktatowi
twórczości „Na zamówienie”. Tak, czy owak, tradycja tyrtejska
odgrywała kluczową rolę w przygodach poezji okupacyjnej. Z kolei
poetyki nowoczesne ulegały w zetknięciu ze sferą nowych
doświadczeń pewnej, niekiedy dość znanej transformacji.
Rzeczywistość wojenna i pookupacyjna domagała się rewizji
dawnych założeń, a środki artystyczne – przewartościowania w
imię prawdy, skoro zadaniem poety było dawanie świadectwa
czasom nieludzkim.
Przewija się nurt refleksji skierowanej na słowo, na język, panuje
przekonanie, że dotychczasowe środki, jakimi operował poeta są
niewystarczające, zbyt ubogie, by wyrazić dramat czasu. „Stało
się. Oniemiały mi na ustach słowa. / Język zastygł”, wyznawał
Jastrun („Nagie fakty”). Wtórowała mu Anna Świrszczyńska
„Dawny język struchlał i usechł w gardzielach naszych / (zbyt
nikły, by wypowiedzieć dzień dzisiejszy)” („Rok 1941”, wiersz z
antol. „Pieśń niepodległa”).
Nie było wśród tych poetów żadnego, który pozostałby głuchy na
wezwanie historii, nie było takiego, który, dysponując odpowiednimi
środkami ekspresji i suwerennie nad nimi panując, nie poszukiwałby
jakiegoś kompromisu z owym „dniem dzisiejszym”. Leopold Staff
(1878-1957), liczący w chwili wybuchu wojny 61 lat, a zatem nie taki
znów stary, jakim widzieli go wówczas młodzi, wchodził w kolejny,
trzeci już okres swojej twórczości, która miała przynieść niewiele, bo
zaledwie kilkanaście wierszy ogłoszonych w antologiach („Pieśń
niepodległa”, „Słowo prawdziwe”) i czasopismach („Dzień”, organ
Stronnictwa Demokratycznego, z którym autor sympatyzował). To
prawda, że na wydarzenia obecne patrzył z dość dalekiego dystansu.
Że scenerią jego ówczesnych wierszy był kosmos, wrogi człowiekowi
i obcy („Dokoła Noc”, „Nad światem”), albo przyroda, jakby nieczuła
na los człowieka („Wiosna klęski”, „Nędza przedwiośnia”, „Pogada
późnej już jesieni”), że w wojnie widział odwieczny dylemat, który
każe wybierać między dobrem a złem, lub, że winy dopatrywał się w
człowieku, w jego niepohamowanej pysze i odstępstwie od Boga
(„Zmartwychwstanie”).
Wszystko to jednak nie odbiera poezji Staffa znamion
świadectwa czasu; jest ona pełna napięć wewnętrznych
mimo klasycznej, pozornie chłodnej fory. Klasycyzm
Staffa była pewnością wyrazem wierności autora wobec
rudymentarnych zasad sztuki poetyckiej; zrodzony z
ducha apolińskiego, teraz wyrażał coś nowego,
niemieszczącego się w dawnych wyobrażeniach. W
czasach powszechnego zamętu klasycyzm Staffowski był
szkoła wewnętrznej dyscypliny, był śmiałym projektem,
mającym wprowadzić ład, gdy w duszy ludzkiej rodzą się
potwory, „strach ślepy / i wyobraźnia, wróg człowieka”
(„Dokoła noc”, antol. „Pieśń niepodległa”; w wydaniach
powojennych wiersz ten występuje pod innym tytułem:
„Nad ziemią noc…” i z pewnymi zmianami w tekście). Ów
ład widział poeta w przywróceniu pogwałconej harmonii
między dobrem a złem, winą a karą, występkiem a
sprawiedliwością, brzydotą a pięknem.
W podobnym duchu, ale w tonacji bardziej
pesymistycznej zdają się powstawać refleksje
Iwaszkiewicza (1894-1980) z garści jego wierszy
wojennych, które po wojnie zamieścił w tomie „Ciemne
ścieżki” (1957). Z trudem dają się one oddzielić od
powstałych wcześniej, bowiem historia, u
Iwaszkiewicza sprowadzona do kręgu znajomych i
bliskich, jeśli pojawia się tutaj, to na zasadzie odległych
aluzji i niejasnych sugestii. Kiedy zaledwie domyślamy
się, że w wierszu oznaczonym cyfrą 10 autor mówi o
zmarłym poecie („Wspomnienie pali dawnych zórz. /
Ach, jak mi żal poezji twojej”) lub w innym miejscu
przywołuje ofiarę egzekucji (nr 11); wyjątkiem jest
wiersz-epitafium poświęcony Światopełkowi
Karpińskiemu (nr 13). W ogóle dużo tu o śmierci i o
zgonach (nr 15,16,18) co niechybnie prowadzi do
wniosku: „Samotno, ciemno, straszno. Rozpylone
światło / Zakrytych planet spada i w drzewa dogasa”
(nr 2).
Wiersze Juliusza Krzyżewskiego (1915-1944) – obok
poezji innego, mało znanego twórcy, Zygmunta Jana
Rumla (1915-1943) – które drukiem ukazały się dopiero
po wojnie (rękopis zakupił Mitzner w r. 1943),
powstawały pod wyraźnym wpływem skamandrytów, z
którymi autor się przyjaźnił. Kultura literacka w
połączeniu z pewną łatwością wierszowania wedle
tradycyjnych wzorów dały efekt w postaci liryki
nastrojowo-refleksyjnej, odsuwającej bieżące wydarzenia
na odległy, estetyczny dystans (nalot bombowy
przedstawiony w wierszu „Samoloty”). Bohaterem
poematu dygresyjnego „Czar” jest niejaki pan
Wiśniewski, typowy warszawski bon-vivant, który w
chwili decydującej próby dowiódł jednak, że potrafi
walczyć i ginąć za ojczyznę.
Mieczysław Jastrun (1903-1983) należał do najbardziej aktywnych
pisarzy tego czasu, nie tylko jako poeta, ale także krytyk i tłumacz. W
lwowskim okresie pisywał do „Nowych Widnokręgów”, „Almanachu
Literackiego”, „Czerwonego Sztandaru”, opowiadając się tym samym
za władzą radziecką, choć w pismach, a także i podręcznikach
szkolnych znalazły się też dawne wiersze sprzed wojny. Takie utwory
jak „Wojna w stepie”, „Pieśń Jarosławny”, „Na rodzinnych polach”, a
zwłaszcza „Pocisk” („Tu, w fabryce Lenina, w ciemnych wnętrzu
hali…”) zapowiadają powojenny, socjalistyczny epizod poezji
Jastruna. Po wyjeździe do Warszawy autor podjął współpracę z
prasą lewicowo-komunistyczną: „Młoda Demokracja”, „Nasza
Trybuna”, ogłaszając garść wierszy pod pseudonimem „Jana
Klonowicza”. Zebrał je potem w lubelskim tomiku „Godzina
strzeżona” (1944) oraz „Rzecz ludzka” (1946). Znalazły się tu utwory
typowo okolicznościowe np.: „Inwokacja” („Przełom” 1942 nr 2),
„Pamięci straconych” (tamże, w związku z egzekucją 50 więźniów
politycznych 16 października 1942), „Podwójny grób” (z dedykacją –
ku pamięci Justyna-Jaszuńskiego, „Młoda Demokracja” 1944 nr 4).
Poemat „Sen nocy zimowej” („Przełom” 1942 nr 1) jest rodzajem
obrzędu przypominającego „Dziady”, kiedy to w Łazienkach
spotykają się duchy powstańców, po to, by pamięć po nich
przebudziła współczesnych ze „snu grobów”. Utwór utkany jest cały
z aluzji romantycznych.
Ale w wierszach wojennych Jastruna dochodzi do skontrastowania dwóch
postaw, kiedy raz przewagę odzyskuje indywidualne „ja” poety, innym
znów razem, gdy autor przemawia jako reprezentant zbiorowości.
Ogłaszany we fragmentach poemat „Cienie wędrówki”, pisany w latach
1940-1941, jest rodzajem osobistego pamiętnika, w którym autor
rejestrował przeżycia z Września, ale na kanwie tej przygody wracają raz
po raz typowe dla poezji Jastruna problemy czasu i pamięci,
niemożliwości wskrzeszenia przeszłości w jej dawnym kształcie, „filozofia
chwil” itp. Ten wcześniejszy wątek poezji Jastruna jest widoczny
właściwie w wielu wierszach, świadcząc, że jako artysta pozostał on
wierny swej dotychczasowej postawie mimo natłoku zupełnie innych
wrażeń. Jednak gdzie indziej przemawia z pozycji Generalnej Guberni,
rejestrując fakty składające się na ówczesną codzienną rzeczywistość w
taki sposób, który czynił je wtedy powszechnie zrozumiałymi: „Godzina
strzeżona”, „Centaury”(Niemcy na motocyklach), „Wieść” (o Warszawie
nazwanej „miastem bolesnym” i „miastem męczeńskim”), „Skazaniec”.
Także i tutaj znajdujemy ukryte w warstwie metafor i aluzji problemy
osobiste: ściganego Żyda (np. wiersz „Ucieczka”, osnuty na motywie
ucieczki Matki Boskiej z Dzieciątkiem do Egiptu przed siepaczami
Heroda). Osobną wreszcie stanowią wiersze poświęcone martyrologii
Narodu żydowskiego, które autor ogłosił a antologii „Z otchłani:
„Pogrzeb”,” Żydzi”, „Pieśń chłopca żydowskiego”. Pełne ech i
reminiscencji biblijnych, zwracają się one też chętnie do chrześcijańskiej
symboliki krzyża, jako ofiary niezawinionej, lecz bez zbawczych
konsekwencji. „Pogrzeb” kończy się „krzykiem ukrzyżowanych”, ale w
wierszu „Żydzi” krzyż stoi po „aryjskiej” stronie ( „Przy krzyżu – warty”),
jak nieme oskarżenie chrześcijan:
Chrześcijanie rzuceni lwom
Widzieli, za co konają,
A Wy? Oto pusty wasz dom
Ogień, ślepy właściciel, zajął
(w. 17-20)
Kilka lub kilkanaście wierszy wojennych Wojciecha Bąka
(1907-1961), poety poznańskiego, umieszczonego przed
wojną w nurcie ówczesnej literatury katolickiej, typowej
dla odnowy życia religijnego drogą pogłębionej medytacji
wewnętrznej (istnieją tu pewne analogie z Jerzym
Liebertem), są w istocie przedłużeniem przedwojennej
„linii”. Panuje w nich ten sam duch ekstazy, skłaniający,
by na pewne wiersze Bąka, które po wojnie ogłosił w
tomach „Piąta ewangelia” (1946) oraz „Syn ziemi” (1946),
spojrzeć jako na wersję poezji mistycyzującej,
odwołującej się do kategorii doświadczeń wewnętrznych
(np. wiersze incip. „Jam jest klęczący!...” ; „I liszki mają
swoje nory…”). Jednym z bardziej popularnych tekstów
„Konrada Wallena” był wiersz „Nasz śmierć nie
nadchodzi w nocy…”. Pełne symboliki religijnej są też
wiersze Bąka powstałe w obozie.
Do konwencji stylizatorskich z pogranicza malarstwa i sztuki słowa
średniowiecznych moralitetów i liturgicznych „passiones” sięgała
Anna Świrszczyńska, dająca już wcześniej, w wierszach sprzed
wojny, wyraz podobnym tendencjom: „Rok 1941”, (antol. „Pieśń
niepodległa”), „Hymn do nocy; cykl „Z wierszy średniowiecznych”
(antol. „Słowo prawdziwe”), „Hymn do miłości” („Kultura Jutra”
1942 nr 2). Umieszczając „Rok 1941” w antologii „Pieśń niepodległa”
w części pt. „Pieśń wiary”, Miłosz miała z pewnością na myśli
ujawniony przez autorkę zwrot do „wielkich koncepcji
historiozoficznych” romantyzmu: „odnowienie wielkiej tematyki,
rachunek narodowego sumienia”. W szeregu sugestywnych obrazów,
gdzie okrutne epizody współczesnej historii wplecione są w ramy
ikonografii średniowiecznej, rozważa Świrszczyńska ów centralny
problem, byśmy jako naród „wyszli jak dusza z płomieni czyśćca /
odrodzeni i nieśmiertelni”. Na tym tle snuje się wciąż „rachunek
narodowego sumienia”, demaskowanie zbiorowych przywar, za co
teraz właśnie przyszło zapłacić bolesną cenę: „My nawet / oblicza
własnego nie znamy ni własnej siły / zbyt leniwi ku temu będąc […]”
(„Rok 1941”; w wyd. powojennych ze znacznymi zmianami w
tekście). Długi, swobodny w wewnętrznej melodyce zdania werset,
jakim się posługiwała autorka, jest stylizacją biblijną, ale odwołuje
się także do poezji współczesnej z ducha Walta Whitmana.
Tak, więc kontynuacji przedwojennych
zdobyczy w poezji okupacyjnej towarzyszyła
nieśmiała tendencja do odświeżania form
ekspresji artystycznej.
Przypadek Czesława Miłosza jest tutaj
bardziej zdecydowany.
Poezja …
Wydawnictwa podziemne
Było wśród nich niemało publikacji poetyckich, co tłumaczy się
zwiększonym „zapotrzebowaniem” na wiersze, które stały się dla
szerokich rzesz odbiorców artykułem równie niezbędnym, co tajne
„gazetki”. Obfita produkcja okolicznościowa tych lat stanowi typowy
przykład twórczości ku „pokrzepieniu serc” wyraża te same
aspiracje, jakie ożywiały podobną działalność w dobie rozbiorów
Polski, kiedy to głównie poezja starała się być czynnikiem
kształtującym opinię społeczną. Często bywała zbiorem
patriotycznych przykazań. Lata okupacji to nagły i w pełni
zrozumiały renesans tradycji „tyrtejskiej”, czyli poezji pretendującej
do miana bojowej pobudki i apelu lub utrwalającej fakty świadczącej
o zbiorowej martyrologii narodu. Nie dziwi, przeto, ze w obiegu
podziemnym tak wielką popularność cieszył się dawny repertuar
romantyczny. Parafrazowano dawne teksty, przekserowano je do
obecnych warunków, posługiwano się nimi w charakterze mott i
cytatów, kolportowano w rozmaitych „śpiewnikach domowych” i
specjalnych analogiach. Ogól poetów okolicznościowych stanowili w
znakomitej większości naśladowcy, często nieudolni, dawnych
chwytów. Szczere intencje i patriotyczny zapal liczyły się bardziej niż
wykonanie.
Normalną praktyką był druk wiersza w jednej z "gazetek" jako
tekstury anonimowego bądź opatrzonego pseudonimem lub
zakamuflowanego nazwiskiem autora. Zasoby materiałowe tej
"gazetowej" twórczości są ilościowo znaczne, idą w tysiące, gdyż
praktyka dowiodła, że redaktorzy gustowali w poezji, która cieszyła
się popularnością wśród ówczesnej publiczności. Względy, jakimi
kierowali się redaktorzy pism, kwalifikując dany utwór do druku,
były natury użytkowej. Chodziło o to, czy taki wiersz dostatecznie
szybko reagował na bieżące wydarzenia, czy autor posiadał należyte
znamiona wiarygodności jak świadek lub uczestnik wydarzeń.
Wiersz, który raz zdobył popularność, cieszył się nią długo, czego
dowodem były przedruki, które pozwalają dziś odtworzyć
najbardziej popularny repertuar wierszy, jakie wtedy krążyły w
podziemiu. Na ów repertuar składają się przede wszystkim utwory
poetów, którzy przebywali poza krajem, a wiec: Wierzyńskiego,
Balińskiego, Słomińskiego, Tuwima. Dopiero w drugiej kolejności
należy wymienić teksty autorów krajowych. Niektórzy wydawcy
podziemni premiowali dzieła o większych ambicjach artystycznych.
Na łamach takich pism jak: „Kultura Jutra”, „Nurt”, „Sztuka i
Naród”, „Droga” czy „Miesięcznik literacki”, panował w tym
względzie kult profesjonalizmu. Gust redaktorów bywa tu bardziej
wybredny niż gdzie indziej. Od początku okupacji rysowała się
potrzeba dowartościowania twórczości poetyckiej przez stwarzanie
autorom możliwości druku w wydawnictwach zwracających większą
uwagę na poziom artystyczny.
Jedną z takich możliwości stwarzały analogie wierszy, jedne z
bardziej popularnych wydawnictw w podziemiu. Ukazało się
wówczas ok. dwudziestu takich analogii, z czego znakomita
większość przypada na Warszawę. Tu właśnie w r. 1941 ukazał się
pierwszy zbiór wierszy pod tytułem „Analogia poezji
współczesnej” z fałszywą datą 1937, zaś autor figurował niejaki
„Narcyz kwiatek”. Pod tym przebraniem ukrywali się właściwi
inicjatorzy książki: poeta i dramaturg starszego pokolenia
Stanisław Miłaszewski (1886-1944) który zima 1939/1940
napisał ok. 30 wierszy (znaczna część to sonety) poświęconych
bohaterskiej obronie stolicy we Wrześniu. Nadesłał je na konkurs
ogłoszony przez „Biuletyn Informacji” 18VI 1942 roku w związku
ze zbliżającą się w rocznicę wydarzeń wrześniowych, wcześniej
jednak dwanaście z nich umieścił w analogii. To właśnie wiersze
Janiczka podpisane: „Świadek” wypełniają jej pierwszą część pt
„obrona”. Poza nimi znalazł się tutaj słynny „Alarm”
Słomińskiego (1895-1976) powstały zimą 1939r w Paryżu oraz
„Mogiłka na skwerze”, sygnowana kryptonimem G.R.Z., pod
którym ukrywał się Witold Hulewicz( 1895-1941) przebyły w tym
czasie z Poznania do Warszawy i aktywny w życiu podziemnym.
Druga część analogii stanowiły wiersze poświęcone pierwszym
masowym egzekucjom: w Środzie, Gostyniu i Wawrze.
Zwłaszcza ta ostatnia, z 27 grudnia 1939r., kiedy to
rozstrzelano 107 osób pod pretekstem odpowiedzialności
zbiorowej za zabójstwo żołnierza niemieckiego, odbiła się
szerokim echem w kraju. Nazwę „Wawer” przejęły harcerskie
grupy tzw. „małego sabotażu”. Teksty utrzymywane w typowej
konwencji reportażu, podpisane były pseudonimem „Tomas”,
co nasuwało skojarzenie z postacią Ewangelisty, któremu
Chrystus naocznie ukazał świadectwo swej męki. „Tomasz” w
tym kontekście oznaczał, więc tyle, co świadek zbrodni.
Na trzecią część analogii złożyły się wiersze powstałe w
obozach jenieckich, które rychło zdobyły znaczną popularność,
m.in. Henryka Rostworowskiego „List z Warszawy” i
„Kamieniołomy” oraz Andrzeja Nowickiego „Warszawa” i
„Kriegsgefangenenpost”, później przerobiony na piosenkę
(obydwaj autorzy przebywali w oflagu w Woldenbergu).
Wreszcie czwarta część (i ostatnia) z tamtej strony
przyniosła wiersze powstałe na uchodźstwie i
przemycone, jak wiele innych, do kraju, jeden podpisany
„Tomasz” nosił w tytule datę kapitulacji Francji
„Dwudziesty czerwca 1940r.”, choć dla autora nie
oznaczała ona wcale klęski polskiego żołnierza: "W
marszu zwycięskim z Polski i Francji wyparci, Obu
ojczyzn [!] za morze pójdą bronić dalej", drugi był
przedrukiem wiersza Józefa Wiśniewskiego (tu
podpisanego „Podchorąży Polakiem” (organ endecji).
Pod pseudonimem „Śpiewak” ukrywał się Jerzy Zagórski,
który w analogii ogłosił tekst pieśni „ Żadna siła z ziemi
nas nie zetrze”, zaśpiewanej na melodię popularnej
piosenki żołnierskiej „Maszerują strzelcy, maszerują”.
Analogię zamykał stylizowany hymn Kazimierza
Wierzyńskiego powstały na krótko przed wybuchem
wojny, „Święty Boże”, jeden z najbardziej popularnych
utworów w kraju i za granica.
Kolejne analogie poetyckie szły tropem wytkniętym,
przez analogię „Narcyza Kwiatka”, która w roku 1942
została przedrukowana w Glasgow, nakładem Książnicy
Polskiej, ze wstępem Tymona Terleckiego. „Są to wiersze,
których nie wolno pisać, nie wolno drukować, nie wolno
rozpowszechniać, nie wolno czytać, nie wolno mięć na
własność” pisał autor wstępu. Jest to m.in. analogia
warszawska „Duch wolny w pieśni”, opatrzona wstępem
polonisty Tadeusza Mazowieckiego (1900-1952), a
zredagowana przez znaną nam już dr Stanisławę
Sawicką, historyka sztuki, redaktorkę „Przeglądu Spraw
Kultury”, była wydana przez departament Informacji i
Prasy Delegatury Rządu w r. 1942 w nakładzie 1-1,5
tysiąca egzemplarzy.
Jak w poprzedniej, tak i tu obowiązywał układ tematyczny:
„Szlakiem wojny”, „Rok 1939”, „Obrona Warszawy”, „Okupacja”,
„Sprzymierzeńcom”, „Na obczyźnie”, „W boju o wolność”. Przyniosła
więcej utworów i miała charakter bardziej zróżnicowany, ale
większość i tuta stanowili autorzy mało znani, jak: Janina Kunicka,
autorka tomiku wierszy wydanego przez Departament Informacji w
1944r. pt. „Z przeżyć wojennych 1939-1944; publicysta Wiesław
Marian Pyrek (1917-1942); wileński poeta, publicysta i dramaturg
Ryszard Kiersnowski (1912-1977); internowany w Szwajcarii Jerzy
Brzozowski (1899-1974); Andrzej Józef Kamiński (1921-1985), autor
poematu „Opowieść o Orle Białym”, który się nie zachował, odbity w
3 egzemplarzach; Jędrzej Giertych (1903-1992), publicysta i
historyk, związany z endecją i paru innych. Poezję artystyczną
reprezentowali twórcy spoza kraju – Władysław Broniewski, którego
„Żołnierz polski” stał się jednym z bardziej popularnych utworów lat
wojny (notabene drukowany po raz pierwszy w lwowskich „Nowych
Widnokręgach” w numerze 7 z lipca 1941 roku, świeżo po
wypuszczeniu autora z więzienia na Zamarstynowie), oraz Maria,
Pawlikowska-Jasnorzewska, której wiersze „Morze i miasta”,
„Wierzbie naszej”, „Zazdrość” przedrukowano z londyńskich
„Wiadomości” (1940). We wspomnianej już recenzji, jaka ukazała się
w socjalistycznym piśmie „Lewą Marsz” pt. „Lamenty literackie”,
podpisanej M.J. (Teofil Głowacki 1943 nr 4), zarzucono analogii
niski poziom artystyczny i patriotyczno-religijną egzaltację.
Zarzut słuszny, ale dla inicjatorów wydawnictw tego
typu względy artystyczne odgrywały drugorzędną
rolę. „Powstawały nie dla pięknych słów – czytamy w
przedmowie do Ducha wolnej pieśni – ale by
świadczyć, co przeżywają Polacy”. „Słowo prawdziwe
to tytuł następnej analogii, jaka ukazała się nakładem
„Walki”, organu podziemnego Stronnictwa
Narodowego w r. 1942, mając w roku następnym
drugie wydanie (pierwszy nakład był wysoki, wynosił
3 tysiące egzemplarzy).
Inicjatorami byli działacze Centralnego Wydziału Propagandy SN,
Jan Dobraczyński (autor wstępu), Wiktor Trościanko (1911-1983),
redaktor „Walki” i oficer AK, oraz Jan Bajkowski (ur. 1905r.,
zamordowany przez Niemców w r. 1943). Była to pierwsza analogia
wierszy stojących na odpowiednim poziomie artystycznym,
reprezentowana dla środowisk krajowych i uchodźczych. Z pisarzy
najstarszych obecni byli Leopold Staff i Kazimiera Iłłakowiczówna
(przebywająca wówczas w Siedmiogrodzie) ; potem następował
szereg nazwisk znanych przed wojną, jak wspomniany już poeta
poznański Władysław Bąk, autor wierszy religijnych który przedostał
się do Generalnej Guberni i tu publikował swoje utwory pod
wymownym pseudonimem „Konrada Wallena” (skrót od
Wallenroda) ; Jerzy Zagórski , aktywny wtedy działacz Stronnictwa
Narodowego ; lwowski satyryk i poeta Tadeusz Hollender (19101943), który po zajęciu Lwowa przez Niemców wyjechał do
Warszawy, gdzie dał się poznać jako autor satyrycznych i
okolicznościowych wierszy podpisywanych pseudonimem „Tomasza
Wiatracznego” (Słowo drukowało jego „Elegię o sześćdziesięciu
kapitanach”, dotyczącą głośnego wydarzenia, jakim było zatopienie
przez Francuzów własnej floty w Tulonie 27XI 1942); satyryk,
współpracownik „Cyrulika Warszawskiego” i „Szpilek”, Światopełk
Karpiński (1909-1940), wówczas przebywający w Wilnie (i tam
zmarły).
W analogii znalazły się wiersze nagrodzone w konkursie
ogłoszonym latem r. 1942 przez „Sztukę i Naród” :
poemat prozą Wacława Bojarskiego „Ranny różą” oraz
„Wczorajszemu” Tadeusza Gajcego (w jury zasiadali
Zagórski i Józef Stachowski). Plonem innego konkursu
im. Czechowicza (jury: Jarosław Iwaszkiewicz, Jerzy
Andrzejewski, Kazimierz Wyka) były wiersze Hollendra
„Wspomnienia z Grecji” oraz Anny Świrszczyńskiej
„Hymn do nocy” i „Z wierszy średniowiecznych”. Z
pokolenia wojennego figurowali w Słowie prawdziwym
Zdzisław Stroiński („Ród Anhellich” i „Śniły się szarże…”)
oraz Krzysztof Baczyński („Ojczyzna i Rzeka”). Z poetów
przebywających poza krajem zamieszczono wiersze
Józefa Łobodowskiego („Elegia emigrancka”, wcześniej
ukazała się w nicejskim tomiku „Z dymem pożarów”),
Gałczyńskiego („Pieśń o żołnierzach z Westerplatte” „Sen
żołnierza”, obydwa napisane w stalagu Altengrabow) i
Jerzego Pietrkiewicza („Szarża pod Kutnem”), który w
Londynie należał do współpracowników pism
Stronnictwa Narodowego.
Należy jednak oddać sprawiedliwość inicjatorom
analogii, że w doborze autorów i dzieł potrafili wznieść
się ponad partyjne uprzedzenia – choć wymowna jest
reprezentacja pisarzy znanych ze swoich endeckich
sympatii – i ostatecznie o udziale w zbiorku decydował
poziom wierszy i talent twórcy. Słowo uhonorowało we
właściwych proporcjach twórczość autorów z generacji
wojennej; umieszczenie ich wśród nazwisk dobrze
znanych przed wojną było niewątpliwą nobilitacją tych
młodych, świetnie zapowiadających się poetów.
W roku 1942 ukazała się w Warszawie kolejna analogia, która na tle
innych wyróżniała się nie tylko szczególnie troskliwym doborem
tekstów, ale i samym rodzajem opracowania. Była do „Pieśń
niepodległa”. Poezja polska czasu wojny, wydana przez Oficynę
Polską (kierował nią publicysta i powieściopisarz Zenon Skierski;
1908-1961), w nakładzie 1600 egzemplarzy oraz dodatkowych 10 „na
papierze kredowym, poza sprzedażą”. Była to zatem normalna
książka, rzecz w tamtych latach rzadka. Na końcu notatkę, iż wybór
„ułożył i przypisami zaopatrzył Ks. J. Robak „, pod którym to
mickiewiczowskim pseudonimem ukrywał się Czesław Miłosz, a to,
co skromne nazwał „przypisami”, było w istocie komentarzami do
poszczególnych części zbiorku: „Zwiastuny burzy”, „Ludzka Skarga”,
„Spokojne spojrzenie”, „Pieśń wiary” oraz „Droga do Polski”. W
słowie „Od wydawcy” Miłosz zgodnie z obowiązującymi zasadami
konspiracji zatajał nazwiska autorów, których rzekomo nie znał,
przepraszał ich także, iż nie pytając o zgodę na druk, dopuścił się
„naruszeniem praw autorskich”. Było to fikcją, gdyż „Pieśń”
gromadziła wiersze poetów, których Miłosz nie tylko znał, ale i
przyjaźnił się z wieloma, jak Leopold Staff, Jerzy Zagórski, Anna
Świrszczyńska, Józef Stachowski, Światopełk Karpiński, Krzysztof
Baczyński.
Redaktor zamieścił też własne utwory, jeden z najmniej znanych i
najrzadziej przypominanych po wojnie, które przez długi czas
uchodziły za anonimowe: „Szedłem dzisiaj przez ogród”, „Równina”,
„Kolęda”, „Pieśń niedobrych synów”. Analogia wywołała duże
poruszenie nie tylko w Warszawę. Spełniała ona warunek
reprezentatywności i to z kilku powodów. Wszak brali w niej udział
przedstawiciele trzech, a może nawet i czterech pokoleń, skoro obok
Staffa obecni byli też skamandryci (Baliński, Tuwim), Broniewski,
katastrofiści, a z najmłodszych pokoleń – Baczyński. Obok wierszy
popularnych w tamtym czasie, jak „Krzyż ostateczny”, „Bagnet na
broń”, „Żołnierz polski” Broniewskiego, „Modlitwa” Tuwima,
gromadziła utwory nieznane, drukiem ogłoszone tu po raz pierwszy.
Obecni byli zarówno autorzy krajowi, jak emigracyjni, ba, znalazł się
nawet jeden poeta francuski, przebywający podówczas w Warszawie
Jean Le Louët (ur. 1911), którego tekst „Postawy” (Attitudes)
przetłumaczył Miłosz, Jasne było, że wydawca chciał ominąć
mielizny twórczości okolicznościowej, dając książkę poetycką, która
świadczyłaby o wysiłku wzniesienia się ponad obowiązujący styl i
zbiorową poetykę, ale wymowa wierszy ściśle wiązała je z chwilą
obecną i nikt, nie wyłączając Miłosza, nie pretendował do roli poety
stojącego ponad swoim czasem. Wiersze obecne – pisał Miłosz w
słowie „Od wydawcy” – „żyją chwilą, są przygniecione,
zafascynowane ogromem dziejących się wydarzeń”, a nieubłagane
„prawa wojny”, jakie rządzą tą twórczością, uczą ludzi myśleć
„kategoriami wspólnoty”.
Oddala to twórczość artystyczną od
właściwych jej celów i sprawia, że twórcy
nie są dość krytyczni wobec dorobku
minionego Dwudziestolecia, za czym idzie
„pewna idealizacja wszystkiego, co
polskie”.
Poezja jako ocalenie
Czesław Miłosz
Czesław Miłosz urodził się 30 czerwca 1911 roku w Szetejniach na
Litwie jako pierworodny syn Aleksandra Miłosza i Weroniki z
Kunatów. Szetejnie leżące nad Niewiażą w powiecie kiejdańskim
wywarły ogromny wpływ na twórczość Miłosza, który wciąż
odwołuje się do pamiętanych z dzieciństwa i młodości "litewskich"
wspomnień oraz krajobrazów. Szetejnie były dziedzicznym
majątkiem Kunatów, a rodzina Miłoszów ma szerokie i prastare
szlacheckie korzenie.
Wczesne dzieciństwo było dla przyszłego poety czasem szalonych
podróży i czasem niezwykłych wydarzeń. Już w 1913 roku wyjeżdża z
rodzicami do azjatyckiego Krasnojarska, potem znowu do Rosji,
bowiem ojciec powołany zostaje do rosyjskiej armii. Wreszcie w 1917
w Rżewie młody Miłosz może oglądać z bliska Rewolucję
Październikową. Obrazy z tamtego okresu pozostaną żywe w
późniejszej twórczości Miłosza. Znajdziemy je w Dolinie Issy, w
Rodzinnej Europie i wreszcie w niezwykłym życiorysie, który poeta
sam stworzył - w Czesława Miłosza autoportrecie przekornym. Do
tych wydarzeń i do lat spokojnego "wiejskiego" życia nad Niewiażą
będzie powracał poeta w wojennym tomie poetyckim Ocalenie i w
wydanym w 1994 roku tomie Na brzegu rzeki. Czas dzieciństwa,
które toczy się w specyficznym polsko-litewskim tyglu narodowym,
stanie się osią wielu literackich rozważań Miłosza. W poszukiwaniu
własnych korzeni i narodowości, w konfrontacji z czasem, który
bezpowrotnie przeminął, będzie Miłosz wciąż powracał do tych
wspomnień. Wczesne dziecięce podróże są niejako zapowiedzią
jego przyszłej tułaczki.
W roku 1918 poeta znowu mieszka w rodzinnych Szetejniach.
W 1921 zostaje uczniem wileńskiego Gimnazjum im.
Zygmunta Augusta. W 1929 roku wstępuje na Wydział
Humanistyczny Uniwersytetu Stefana Batorego, potem trafia
na Wydział Prawa i Nauk Społecznych. Działa w tamtejszej
Sekcji Twórczości Oryginalnej studenckiego Koła Polonistów.
Pisze. Wkrótce, w 1930 roku, na łamach uniwersyteckiego
pisma "Alma Mater Vilnensis", debiutuje wierszami
Kompozycja i Podróż. Już w następnym roku uczestniczy w
wieczorze autorskim organizowanym przez wileński ZLP obok
Teodora Bujnickiego, Jerzego Zagórskiego, Kazimierza
Hałaburdy. W tym roku odwiedza także wraz ze Stefanem
Zagórskim i Stefanem Jędrychowskim Paryż. Po raz pierwszy
spotyka Oskara Miłosza. Stanie się on w jego życiu literackim
postacią niezwykle istotną, której poświęci wiele swojej uwagi.
Po wizycie w Paryżu Miłosz, tym razem jako student, odwiedza
Warszawę i Uniwersytet Warszawski, wkrótce jednak powraca
do Wilna. W tym także czasie powstają "Żagary". Miłosz staje
się jedną z ważnych postaci współtworzących to pismo i
zasilających je tekstami. Tu publikuje kolejne swoje wiersze,
wpisując się w zbuntowaną katastroficzną poetykę swego
literackiego środowiska.
W 1933 roku ukazuje się książkowy debiut Miłosza Poemat o czasie zastygłym. W 1934 poeta otrzymuje
przyznaną przez ZZLP w Wilnie Nagrodę im. Filomatów
za debiut literacki. W tym samym roku otrzymuje
dyplom prawa i ponownie wyjeżdża do Paryża, tym
razem jako stypendysta Funduszu Kultury Narodowej.
Jest, więc w jakiejś mierze doceniony przez swoje
literackie środowisko. W Paryżu znowu spotyka się z
Oskarem Miłoszem, swoim odległym krewnym, którego
twórczość i osoba robią na młodym poecie ogromne i do
dziś niezatarte wrażenie.
W 1935 roku Miłosz powraca i podejmuje pracę w Polskim Radiu
w Wilnie. Jest to politycznie bardzo trudny okres dla Polski, do
głosu dochodzą często radykalne środowiska narodowej prawicy.
Miłosz po roku pracy zostaje zwolniony z Radia za liberalizm
i ocenianie zjawisk kulturalnych z perspektywy estetycznej. W
tym jednak czasie kształtują się zręby światopoglądu poetyckiego,
który wśród wielu przemian pozwala jednak spoglądać dziś na
dzieło Miłosza jak na swoistą całość. W roku 1936 ukazują się
Trzy zimy. Można w nich już odnaleźć charakterystyczny dla
Miłosza liryczny ton, w którym miesza się ogólnoludzka
perspektywa, pełna historycznych uwikłań z poczuciem
jednostkowego indywidualnego przeżycia, skierowanego często
na proste doświadczanie otaczającego świata. Widoczne miejsce
zajmował w Trzech zimach katastrofizm. Tym tomem (nakład
300 egzemplarzy) Miłosz toruje sobie drogę do krytyków i
czytelników nie tylko wileńskich. Książka spotyka się z bardzo
dużym odzewem, mówią o niej Kazimierz Czachowski, Stefan
Napierski, Ludwik Fryde, Konstanty Troczyński, Ignacy Fik najbardziej znaczący krytycy tamtego okresy, mówią ganiąc i
chwaląc. W każdym bądź razie jest sukcesem młodego Miłosza i
staje się ważnym wydarzeniem w polskim życiu literackim.
W roku 1937 poeta wyjeżdża do Włoch, po powrocie
przenosi się do Warszawy, gdzie znowu podejmuje pracę
w rozgłośni Polskiego Radia. W ostatnim
przedwojennym roku można odnotować prozatorski
sukces Czesława Miłosza. Otrzymuje nagrodę literacką
"Pionu" za nowelę Obrachunki. Nic jednak przed wojną
nie zapowiada aż tak znakomitego eseisty, chociaż
artykuły publikowane w przedwojennych pismach
niejednokrotnie zyskują sobie rozgłos, jak np.
opublikowany w wileńskim "Po prostu" List do
obrońców kultury, w którym ujawniło się tak ważne
również w późniejszej twórczości zainteresowanie
problemem roli literatury i powołania poety.
Nadchodzi rok 1939, który ma katastroficznej poetyce
pokolenia "Żagarów" nadać prawdziwy sens. We wrześniu
Miłosz wyrusza na front jako pracownik radia. Kiedy Armia
Czerwona wkracza na teren państwa polskiego, poeta
przedostaje się do Rumunii. Stamtąd nie podąża na Zachód,
ale postanawia wrócić. W styczniu jest w Wilnie, a po zajęciu
Litwy przez Armię Czerwoną przekrada się do Warszawy.
Aktywnie uczestniczy w podziemnym życiu literackim
okupowanej stolicy. Pod pseudonimem Jan Syruć publikuje
tom zatytułowany Wiersze, będący jednocześnie pierwszą
podziemną publikacją poetycką okupacyjnej Warszawy. W
tym także okresie spotyka się w Krzeszowicach z Kazimierzem
Wyką i Jerzym Andrzejewskim, tocząc literackie dysputy.
Znajomość z Andrzejewskim, datująca się jeszcze na lata
trzydzieste, a teraz wzmocniona, zaowocuje bogatą
korespondencją, którą później Miłosz opublikuje. Podziemna
praca wydawnicza łączy go także z Tadeuszem Juliuszem
Krońskim, któremu poświęci wiele miejsca w swych
wypowiedziach, między innymi jeden z rozdziałów Rodzinnej
Europy.
W 1942 roku wychodzi przygotowany przez Miłosza tom Pieśń
niepodległa, antologia popularnych i krążących wówczas w odpisach
wierszy patriotycznych, bardzo ważna dla "podziemnej Warszawy".
Czas wojny jest także okresem nieustającej pracy pisarskiej, której
plony opublikowane zostaną po wojnie w tomie Ocalenie.
Po upadku Powstania Warszawskiego poeta przebywa w Goszycach
u Anny i Jerzego Turowiczów, z którymi połączy go długoletnia
przyjaźń, a w roku 1945 zadomawia się w Krakowie. Tu jest
świadkiem wielkiej historycznej przemiany społecznej i kulturowej,
którą, kontynuując swój przedwojenny katastrofizm, nazwie
"końcem Europy" i opisze najpierw w swoim sławnym Zniewolonym
umyśle, a potem w powieści Zdobycie władzy.
Tymczasem Miłosz zostaje jednym z redaktorów miesięcznika
"Twórczość" i wydaje Ocalenie - obszerny tom poezji obejmujący
teksty przedwojenne i okupacyjne, tom o kapitalnym znaczeniu dla
polskiej kultury. Centralną i najczęściej komentowaną częścią zbioru
stał się Świat (poema naiwne) - zbiór tekstów, których prosta i
pogodna poetyka, będzie wobec literatury tego okresu czymś
niezwykłym. Jakże, bowiem szczególnie rysuje się na tle
katastroficznych, pełnych patosu, bólu, ognia, krwi i cierpienia
tekstów wojennych i powojennych, obraz dziecięcych wspomnień z
Szetejni wzbogaconych ironicznym dystansem. Ocalenie, nie tylko
zachwycało - swą niezwykłą formułą budziło także zdziwienie i
sprzeciw wielu krytyków oraz czytelników.
W latach 1945-1951 Miłosz pracuje jako urzędnik w Ministerstwie
Spraw Zagranicznych. Jest attaché kulturalnym PRL w Nowym
Jorku, a potem w Paryżu. W roku 1948 ogłasza Traktat moralny.
Dziwnym zbiegiem okoliczności tekst umyka przed żądłem cenzury,
chociaż wyraźnie opisuje negatywne procesy związane z
ideologizacją kultury i przemianami społecznymi oraz politycznymi
tego okresu, mówiąc o odpowiedzialności człowieka wobec historii.
Przebywając w kraju, separuje się od kierowanego przez Jerzego
Putramenta środowiska literatów związanych z ZLP. Jego paszport
zostaje zatrzymany. Żona Miłosza Janina pozostaje tymczasem w
Ameryce. Poecie udaje się jednak odzyskać zaufanie władz dzięki
wstawiennictwu Zygmunta Modzelewskiego. Wyjeżdża do Francji,
ale zamiast zgłosić się do pracy w ambasadzie, ostatecznie wybiera
los politycznego emigranta. Natychmiast nawiązuje współpracę z
Instytutem Literackim kierowanym przez Jerzego Giedroycia.
We Francji przebywa do 1960 roku. W tym czasie w Bibliotece
"Kultury" ukazują się kolejne jego książki. Najpierw Zniewolony
umysł - tom esejów, który przez lata będzie torował Miłoszowi drogę
do europejskich i amerykańskich czytelników, książka bardzo ważna,
z którą nazwisko poety będzie przez wielu, ku jego rozpaczy, wiązane
w pierwszym rzędzie. Zniewolony umysł jest, bowiem dogłębną
analizą przemian historycznych ówczesnej Europy. Miłosz ocenia
postawę ludzi, którzy tworzą kulturę w dobie ideologii. Książka ta
była odczytywana jako atak na władzę socjalistyczną i
komunistyczną.
W tym samym 1953 roku ukazują się także tom wierszy
Światło dzienne i powieść Zdobycie władzy, która podejmuje
wątki obecne w Zniewolonym umyśle w formule fabularnej.
Potem w 1955 wychodzą Dolina Issy oraz Traktat poetycki,
który otrzymuje nagrodę literacką "Kultury". W okresie
odwilży 1957 roku również w kraju ukazują się w prasie
wiersze Miłosza, a jego twórczość spotyka się z
przychylnymi komentarzami krytyków i naukowców. Potem
przez długie lata teksty Miłosza będą dostępne jedynie w tzw.
drugim obiegu.
W 1958 roku, roku wydania Rodzinnej Europy oraz
Kontynentów, pisarz zostaje laureatem Nagrody Związku
Pisarzy Polskich na Obczyźnie.
W 1960 roku Czesław Miłosz na zaproszenie uniwersytetów
California oraz Indiana wyjeżdża do Stanów Zjednoczonych.
Otrzymuje posadę profesora na Wydziale Języków i Literatur
Słowiańskich University of California w Berkeley. Przystaje na to z
ochotą, odtąd jego życie może się ustabilizować. Praca na uczelni
otwiera Miłoszowi drogę do promowania polskiej literatury, a w
szczególności poezji. Obok kolejnych książek (1962 - Król Popiel i
inne wiersze, Człowiek wśród skorpionów, 1965 - Gucio
zaczarowany) ukazuje się w 1965 roku bardzo ważna w całokształcie
pracy i dzieła Miłosza anglojęzyczna antologia polskiej poezji
powojennej, zebrana i tłumaczona przez poetę - Postwar Polish
Poetry. Miłosz toruje w ten sposób drogę polskim poetom, między
innymi Zbigniewowi Herbertowi. Jego popularyzatorski i naukowy
wysiłek ujawnia się z całą mocą w kolejnej niezwykłej książce wydanej w 1969 roku The History of Polish Literature, która
stanowi doniosły i znaczący głos na temat polskiej literatury, głos,
który także dziś nie pozostaje bez echa i jest uwzględniany przez
kolejne pokolenia naukowców także w kraju.
W tym samym, 1969 roku ukazuje się tom wierszy Miasto bez
imienia oraz tom esejów Widzenia nad Zatoką San Francisco. W
1972 opublikowany zostaje zbiór esejów Prywatne obowiązki.
Rok 1973 jest dla recepcji twórczości Miłosza na świecie szczególny.
Dotychczas zasłynął przede wszystkim jako eseista, a co gorsza - jego
zdaniem - jako pisarz polityczny, na czym zaważyła sława Zniewolonego
umysłu. Światowa publiczność stosunkowo niewiele wiedziała o nim jako o
poecie, chociaż dla niego samego to właśnie jest w całym twórczym dziele
najważniejsze. Odwrotnie natomiast było w kraju, gdzie wciąż pozostawał
znany przede wszystkim jako autor Trzech zim, Ocalenia i Traktatu
moralnego. W roku 1973 ten wizerunek pisarza-eseisty zmienia się. Wydany
zostaje pierwszy anglojęzyczny zbiór wierszy Miłosza - Selected Poems.
Teraz droga do publiczności światowej zostaje w pełni otwarta. Kolejne
anglojęzyczne wydania poezji to: Poems w 1977 roku oraz Bells in Winter w
1978.
Czesław Miłosz spotyka się z coraz szerszym uznaniem. Kolejno: w 1974
roku (roku wydania swego ważnego tomu poetyckiego Gdzie wschodzi
słońce i kędy zapada) otrzymuje polską nagrodę - PEN Club nagradza go za
przekłady polskiej poezji na język angielski. Uznanie światowe podkreślają
kolejno: Nagroda Guggenheima w 1976 roku, doktorat honoris causa
Uniwersytetu Michigan w Ann Arbor w 1977 roku, Międzynarodowa
Nagroda Literacka im. Neustadta oraz Berkeley Citation - najwyższe
odznaczenie Uniwersytetu Kalifornijskiego. Jednocześnie ukazuje się w 1977
Ziemia Ulro i Mój wiek - zapis rozmów Miłosza z Aleksandrem Watem.
Wydaniem w roku 1979 Księgi psalmów Miłosz rozpoczyna niezwykłą i
wciąż nieukończoną pracę nad przekładem Biblii. Ukażą się jeszcze: Księga
Hioba (1980), Księga pięciu megilot (1982), Ewangelia według Marka i
Apokalipsa (1984).
Wreszcie nadchodzi czas w pewnym sensie przełomowy, zarówno dla
Miłosza, który będzie się musiał zmierzyć ze sławą i popularnością wprost
niebywałą, jak i dla jego recepcji, a w szczególności dla polskich czytelników
i polskiej krytyki literackiej. Należy, bowiem pamiętać, że poza jakże
istotnymi głosami Jerzego, Kwiatkowskiego, Aleksandra Fiuta czy Jana
Błońskiego, krytyka polska milczała na temat Miłosza lub upominała się o
jego miejsce nieśmiało. Czytelnicy byli skazani na niewiedzę. Rok 1980
zaowocował literacką Nagrodą Nobla dla Czesława Miłosza. Została ona
przyznana przez Szwedzką Akademię za całokształt twórczości. Historia, o
której Miłosz tylekroć pisał, od myślenia, o której nie mógł się w swoich
tekstach oderwać, w przedziwny sposób powiązała jego twórczy wysiłek z
sytuacją w Polsce, kraju, który wybrał, w którego języku pisał i z którego
wyemigrował. Rozkwit "Solidarności" i stan wojenny uczyniły z postaci i
dzieła Miłosza swoisty mit, z którego okow do dziś nie zdołał się otrząsnąć mit pisarza na wskroś polskiego, bojownika o wolność, najbardziej
zagorzałego przeciwnika komunizmu. Naród uczynił z niego autorytet, który
wykorzystywano w politycznych dysputach. Chcąc nie chcąc, Miłosz musiał
zmierzyć się z rolą narodowego wieszcza. Stanął w rzędzie obok Lecha
Wałęsy i Jana Pawła II. Historia powiązała go z tymi postaciami i po raz
kolejny rzuciła w tygiel społeczno-kulturalnych przemian.
Nagroda Nobla utorowała Miłoszowi drogę do polskiego czytelnika.
Znak oficjalnie publikuje tom wierszy Gdzie wschodzi słońce i kędy
zapada, PIW inicjuje Dzieła zbiorowe. Światowe uznanie dla dzieł
Miłosza zamyka usta cenzurze. Lawinowo zaczynają powstawać kolejne
studia o twórczości pisarza.
W 1981 roku Miłosz przyjeżdża do Polski, przyjeżdża w chwili, kiedy
Polaky są przekonani, że mają do czynienia z ważnym dziejowym
przełomem. W specyficznej aurze tego czasu jest to wjazd tryumfalny.
Miłosz przyjmuje honorowy doktorat Katolickiego Uniwersytetu
Lubelskiego. Powraca jednak do Stanów Zjednoczonych, do swojego
otoczonego ogrodem domu na wzgórzach Berkeley. Kolejne lata obfitują
w wydania książek Miłosza w wielu językach świata. Powstają także
nowe dzieła: Hymn o Perle - wydany w 1982 roku w Paryżu i zaraz także
w Polsce, Nieobjęta ziemia (1984), Zaczynając od moich ulic (1985), a
Kroniki wydane w 1988 w SIW ZNAK to wreszcie pierwszy po wielu
latach pierwodruk w Polsce, kolejny już w następnym roku to
Metafizyczna pauza - także w Znaku.
W roku 1986 umiera pierwsza żona poety - Janina.
W 1989 roku Miłosz znowu odwiedza Polskę i znowu w momencie wielkich
przemian. Otrzymuje doktorat honoris causa Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Odtąd będzie do Polski przyjeżdżał coraz częściej, aż Kraków stanie się jego
kolejnym domem, który będzie konkurował z tym w Berkeley. Tego samego
roku Miłosz otrzymuje także kolejny doktorat honoris causa , tym razem
Harvard University.
W 1992 roku Znak publikuje szczególną książkę Czesława Miłosza: Szukanie
ojczyzny. W tym zbiorze esejów autor po raz kolejny podejmują
rozrachunek z historią, tym razem już w kontekście najnowszych wydarzeń,
czyli upadku komunizmu. Wciąż powracając w tak charakterystyczny dla
siebie sposób do dawnych wspomnień, Miłosz zmierzył się z tematem
wartości narodowych i prawdy historycznej w odniesieniu do kultury,
społeczności i geografii Litwy, Białorusi, Ukrainy i Polski. Przedstawił
problemy w ujęciu dosyć niezwykłym dla pokoleń wychowanych w dobie
komunizmu
Ważnym w jego życiu wydarzeniem będzie także przyjazd po 52 latach na
Litwę w 1992 roku. Otrzymuje doktorat honoris causa Uniwersytetu
Witolda Wielkiego w Kownie ( w tym samym roku także Uniwersytetu w
Bolonii i w Rzymie). Na Litwę będzie odtąd kolejno powracał. Litewska
edycja Szukania ojczyzny stanie się kolejnym sukcesem. To właśnie za
zasługi dla Litwy otrzyma od prezydenta Algirdasa Brazauskasa Order
Wielkiego Księcia Giedymina. Podejmie także ciekawy dialog z Tomasem
Venclovą na temat narodu litewskiego i historii Litwy.
W 1993 roku Znak wydaje trzytomowe wydanie wierszy
Miłosza. W tymże roku Miłosz otrzymuje honorowe
obywatelstwo miasta Krakowa, które zamieni się wkrótce na
obywatelstwo bardziej rzeczywiste.
Ostatnia dekada to okres niezwykle intensywnej pracy
twórczej. Każda książka Czesława Miłosza jest wydarzeniem i
sukcesem na polskim rynku wydawniczym. Dowodem może
być nagroda NIKE przyznana w 1998 roku za Pieska
przydrożnego. Niemałym powodzeniem cieszą się także
ostatnie tomy poezji To (2000), Druga przestrzeń (2002),
Orfeusz i Erydyka (2002) oraz Spiżarnia literacka (2004) i
Podróże w czasie (2004).
Należy wspomnieć o edycji Dzieł zebranych podejmowanej
wspólnie przez Wydawnictwo Znak i Wydawnictwo Literackie.
14 sierpnia 2004 r. w Krakowie
zmarł Czesław Miłosz.
Proza …
Proza w porównaniu z poezją stanowiła z oczywistych względów
mniej eksponowany nurt twórczości literackiej uprawianej w kraju, i
to zarówno pod okupacją hitlerowską, jak i sowiecką, choć tutaj
przewaga poezji nie była tak wielka jak w Generalnej Guberni.
Nawet, jeśli powstawały w tych latach powieści, opowiadania czy
nowele, to poza prasą podziemną nie było możliwości ogłoszenia ich
osobno drukiem. Było to, zatem typowe pisanie „do szuflady”,
uprawiane dość często w podobnych okolicznościach,
niesprzyjających ambitnym zamierzeniom twórczym. To właśnie z
myślą o tych dziełach Zbigniew Mitzner i Władysław Ryńca podjęli
wspomnianą już akcję skupowania rękopisów, które jako druk
ujrzały światło dziennie dopiero po wojnie, często zresztą w formie
odbiegającej od wersji pierwotnej. Oficjalnie w niemieckim
Wydawnictwie Polskim i w kilku innych o podobnym charakterze
ukazywały się pod pseudonimami książki typowo popularne, a więc
romanse, powieści kryminalne i podróżnicze, czyli zwykłe produkty
literatury drugorzędnej, na których autorach spoczęło odium
kolaboracji z władzami hitlerowskimi. Stąd książki te miały być
bojkotowane na równie z filmami, teatrzykami rozrywkowymi,
koncertami, „szmatławcami” itp. (w istocie i tutaj bywało inaczej).
Pod okupacją sowiecką rozwijała się natomiast literatura
tendencyjna w języku polskim, dyspozycyjna wobec władz ZSRR;
akces do niej jednak zgłosiło wielu znanych sprzed wojny pisarzy.
Tego nie było w Generalnej Guberni.
Nie jest rzeczą przypadku, że spośród ówczesnych powieści pisanych „do
szuflady” znalazło się co najmniej kilkanaście dzieł wartościowych, których
problematyka dotyczyła spraw minionego Dwudziestolecia. „Węzły życia”
Zofii Nałkowskiej (1884-1954), „Mury Jerycha” Tadeusza Brezy (19051970), „Sprzysiężenie” Stefana Kisielewskiego, „Rzeczywistość” Jerzego
Putramenta stanowią w istocie mało zróżnicowane okazji powieści
traktujących o polityce w sposób praktykowany przed wojną. Każda z nich, z
wyjątkiem Kisielewskiego kontynuowała przedwojenne techniki pisarskie.
Zaznaczył się tu zwłaszcza wpływ Kadena-Bandrowskiego, widocznym w
eksponowaniu sanacyjnych elit rządzących, poddanych gwałtownej krytyce i
ukazaniu mechanizmu władzy od strony skomplikowanych motywów
psychologicznych, pogłębiających rozziew między prywatną a publiczną
stroną życia bohaterów. Nałkowska i Breza ukazują proces radykalizacji
partii skrajnie nacjonalistycznych w latach bezpośrednio poprzedzających
wybuch wojny, kryzys ówczesnego obozu rządzącego, którego nieudolność i
zakłamanie próbują wykorzystać ruchy bazujące na ideologii faszystowskiej.
Fabularnym myślnikiem tych treści są nakłady prywatno-towarzyskie, a
także zgromadzenia publiczne, jak np. u Sztemlerów „W murach Jerycha”,
bogatej plutokracji żydowskiej, której salon jest miejscem zgromadzeń elity
politycznej, finansjery, artystów, a salony MSZ-u w „Węzłach życia”, gdzie
właśnie odbywa się raut wydany na cześć wysokiego dostojnika obcego
mocarstwa, którym w rzeczywistości było Joachim von Ribbentrop, szef
dyplomacji hitlerowskiej będący w Polsce z oficjalną wizytą w styczniu 1939
roku. Klucz, bowiem z obydwu powieści jest – jaka u Kadena – personalny i
odzwierciedlający wydarzenia z dziedziny wielkiej polityki, pozwalając sieci
intryg, romansów, „niedobrych miłości”, wątków kryminalno sensacyjnych
wyłowić fakty osadzone w życiu politycznym tej epoki. Ostrze krytyki w
obydwu książkach kierowało się oczywiście przeciwko sanacji, sprawczyni
klęski wrześniowej.
Autorzy tych powieści reprezentowali już przed wojną
zaawansowany gatunek prozy psychologicznej i mimo zmiany
sytuacji, oraz ostrych kampanii krytycznych, skierowanych
przeciwko literaturze minionego Dwudziestolecia, które ich wcale
nie interesowały, nie zamierzali bynajmniej konwencji tych porzucić.
Zarówno technika narracji, operująca mową pozornie zależną, jak i
język, wzorowany na różnych, socjologicznych odmianach ówczesnej
polszczyzny z przewagą „dialektu inteligenckiego” nie były na tym tle
niczym nowym. „Węzły życia” Nałkowskiej są w tym samym stopniu
konstytucją jej wcześniejszych utworów, co „Mury Jerycha”przedłużeniem tej samej linii rozwoju pisarskiego Brezy, u której
początku znajduje się jego debiut powieściowy z r.1938 „Adam
Grywałd”. Pisarze postawieni przed koniecznością odpowiedzi za
pytania absorbujące wtedy ogół Polaków, jak przyczyny klęski
wrześniowej, cele polityki zagranicznej Polski, źródła niemocy
gospodarczej itp., dali w istocie odpowiedź wymijającą, zaś w sensie
artystycznym – potwierdzającą ciągłość dawnej polityki. Jerzy
Potrament (1910-1986) obrachunki z Polską „przedwrześniową”
(określeniem tym szermowano chętnie w prasie komunistycznej,
wymiennie z innym, obraźliwym epitetem, zaczerpniętym z
propagandy sowieckiej: „Polska powersalska”) sprowadził do
bezpardonowej krytyki rządów sanacyjnych, obierając za temat do
swej powieści rzeczywistość, której pierwsze rozdziały ukazały się w
„Nowych Widnokręgach” (1941 r.), głośny proces grupy Henryk
Dembińskiego w Wilnie w r.1937.
Dość ciekawie na tym tle prezentuje się powieściowy debiut Stefana
Kisielewskiego (1911-1991) „Sprzysiężenie”. Na tle scenerii politycznej lat
poprzedzających Wrzesień zawiązuje się tutaj skomplikowana intryga
psychologiczna, której bohaterem jest inteligent, pół artysta, cierpiący na
ostry kryzys wewnętrzny z i oporem poszukujący dróg wyjścia z tej sytuacji
w gorączkowych dyskusjach z grupą przyjaciół, reprezentujących ten sam
gatunek znerwicowanych i sfrustrowanych inteligentów. Rzuca się on bez
większego powodzenia w wir działalności politycznej, aż wreszcie z tej
impotencji, przenośnej i dosłownej, wyrywa go wybuch wojny, czyniąc z
Zygmunta prawdziwego mężczyznę, gotowego do nowych zadań i lepiej niż
dotychczas przygotowanego do życia. Autor lekceważył tradycyjne kanony
powieściowe, opowiadał się za taką koncepcją gatunku, którego
zwolennikiem był Witkacy, czyniąc z powieści pojemny „worek” dla różnych
treści. Polityka mieści się w „Sprzysiężeniu” ze sztuką, obserwacje
socjologiczne z dywagacjami na temat duszy, a dyskusje (rozwinięte często
w obszerne partie) oddają klimat intelektualny i artystyczny tych lat,
zaprawiony niemałą dozą krytyki i zniechęcenia do ówczesnych kół
rządzących. Mamy tu łatwe do rozszyfrowania środowisko, skupione wokół
pism „Polityka” i „Bunt młodych”, z którymi Kisielewski podjął współpracę
przed wojną. Redaktor Jerzy Giedroyc , późniejszy założyciel Instytutu
Literackiego, występuje tu pod przejrzystym imieniem Geysztora, podobnie
jak inne postacie z ówczesnej sceny politycznej i artystycznej. Sam główny
bohater zdaje się być „porte-parole” autora, zaś trójkąt przyjaciół: Zygmunt,
Stefan i Henryk dostarcza wciąż nowym rewelacji psychologicznych, rodem
z Freuda Irzykowskiego, którego „garderobę duszy” wpisał Kisielewski do
Kanonu sztuki powieściowej.
Bywało jednak, że pisarze starszej generacji przekraczali
zaklęty krąg problematyki Dwudziestolecia i próbowali
sił na terenie tematyki współczesnej. Jerzy Andrzejewski
(1909-1983), który jest tu przykładem szczególnie
charakterystycznym, reagował na bieżące wydarzenia w
sposób jawnie nawiązujący do ich dotychczasowych
zainteresowań. W ich centrum stał człowiek w obliczu
sytuacji granicznych, zmuszony do dramatycznych
wyborów moralnych i religijnych i nieznajdujący w tych
tragicznych często próbach żadnej rękojmi pewności. W
okupacyjnych opowiadaniach Andrzejewskiego, a napisał
ich wcale nie mało, snuje się wciąż ten sam wątek
wierności i zdrady, odwagi i tchórzostwa, wiary i
zwątpienia, egoizmu i altruizmu, granic ludzkiej
wytrzymałości na ból i cierpienie, poza którymi czają się
już tylko zwierzęce instynkty, nihilizm i relatywizm
wszelkich wartości.
Głośne opowiadanie „Apel”, osnute na relacjach, jakie
krążyły w podziemiu, ogranicza do niezbędnych
rekwizytów scenę obozową, koncentrując całą uwagę na
kilku postaciach, z których każda przeżywa w ciszy i
samotności dramat moralnej udręki i niewiary w
zdolność do bycia człowiekiem. W takich warunkach
zaciera się indywidualność postaci, obnaża się rdzeń
człowieczeństwa jako wynik redukcji ludzkiej osoby do
wiązki pojęć, idei, które ona ucieleśnia. W obozowej
scenerii toczy się odwieczne walka Dobra ze Złem i,
podobnie jak w przedwojennej powieści Andrzejewskiego
„Ład serca”, noc w „Apelu” jest także symbolem
skrajnego opuszczenia i osamotnienia człowieka w
obliczu nieludzkiego świata. Podobnie jak tam, okazywał
się Andrzejewski fanatykiem czystości moralnej,
poszukiwał dla swych oświęcimskich bohaterów
gwarancji metafizycznej.
Proza Andrzejewskiego, co w równym stopniu odnosi się także do
pozostałych autorów starszej generacji, nie chciała, czy nie mogła
odrzucić w pełni przedwojennych zdobyczy. Pisarz żywo reagując na
bieżące wydarzenia, posługiwał się warsztatem dawnym, co nie mogło
pozostać bez wpływu na wnioski, jakie wysnuwał z obserwacji wydarzeń
i analiz ludzkich charakterów. Opowiadanie „Wielki Tydzień”
odczytywane było w pierwotnej wersji na jednym z „konspiracyjnych
salonów” literackich i – według świadectwa Iwaszkiewicza zrobiło
niekorzystne wrażenie. „Transportował [Andrzejewski] tę straszną
rzeczywistość w jakiś świat zorganizowany, skomponowany. To chyba
nigdy nie może się udać” (J. Iwaszkiewicz, „Notatnik 1939-1945”,
Wrocław 1991, s. 90). W rzeczy samej analizując temat stosunku
społeczeństwa polskiego do ludności żydowskiej i kwestie
antysemityzmu, autor przenosił na rzeczywistość tego okresu sytuację
znaną przed wojny, czyniąc bohaterami opowiadania przedstawicieli
różnych warstw społecznych i dając w tym względzie przegląd różnych
stanowisk, od zoologicznego niemal antysemityzmu do podstaw
chwiejnych i niejednoznacznych. Te ostatnie wyraża inteligent Malecki,
przed wojną zwolennik haseł narodowo-radykalnych, obecnie
zatroskany o los ściganej rodziny Lillenów. Bohater, jeden z niewielu
sprawiedliwych ma poczuć się współwiny wobec losu ofiar Holocaustu,
demonstruje dość typowe dla prozy tamtego okresu kompleks
antyinteligencki. Żydzi stali się ofiarami własnych złudzeń, zachowali,
bowiem dawne wyobrażenia o świecie, które kapitulowały w epoce
zorganizowanego ludobójstwa.
„Wielki Tydzień” uruchamia schemat, jaki dzieli świat
znajdujący się po tej i po tamtej stronie murów w Getta;
Anna, żona Maleckiego, instynktownie czuje, że ginąc
tutaj i tam „to nie jest to samo”, że „zajątrzona od wielu
wieków tragedia Żydów jest najboleśniejszą próbą dla
chrześcijańskich sumień”. Życie mieszkańców kamienicy
na Bielanach, w którym jak w miniaturze odbijają się
ówczesne stosunki, upływa wciąż w cieniu tamtej
tragedii, pamięć o tym towarzyszy stale bohaterom:
[..] ginęli za hańbiącymi murami ludzie uznani za wielu
za obcych i ani ich samotna obrona, ani los, który ich
czekał i był wiadomy, nie odmieniły biegu życia.
Autor, ucieleśniony zwykle w osobach narratorów i bohaterów
swoich opowiadań, patrzył na rzeczywistość lat wojny z wyżyn
intelektualnego dystansu. Postawa taka miała przynieść szereg
demaskatorskich ujęć, jak np. w rozpoczętym w r. 1942
opowiadaniu „Podróż”, w którym pełniący rolę „porte-parole”
autora major Staniecki nie znajduje w swoim sercu nic prócz
uczucia wstrętu i pogardy „wobec tego rojowiska sprzecznych
interesów i namiętności, zżeranych brzydotą i złem”. Konkret
okupacyjny – i to obojętnie, czy chodzi o obóz, czy o zwykły
dzień okupacji, jak właśnie tutaj – ustępuje pod naporem
gotowych formuł, nacechowanych pesymizmem i niewiarą w
sens cierpienia i bohaterstwa. Wedle tego świadectwa reakcje
Andrzejewskiego na ówczesne wydarzenia, (co później
jednoznacznie wyłoży Tadeusz Borowski w swoich
opowiadaniach oświęcimskich) obnażały istotę
człowieczeństwa.
Na podstawie pytania: „Czymże jest człowiek?”, Staniecki
odpowie:
[…] misternie ukształtowana kupa chemicznych
związków, […] obłąkane plemię, miotające się wśród
rządz i zbrodni, cierpiące i zadające cierpienia, skazane
na wieczny wrzask, ruch bezsensowny, złudne nadzieje i
wieczne ciemności.
Od „Podróży” krok już tylko do „Kukułki”, zręcznej satyry
na atmosferę spisków i konspiracji panującą wśród
mieszkańców stolicy, odsłaniającej przyziemny, a często i
odrażający realizm, ową specyficzną mieszaninę zwykłego
oportunizmu i cwaniactwa z porywami niewątpliwego
bohaterstwa.
Iwaszkiewicz, którego surową opinię o Andrzejewskim przytoczyliśmy
wyżej, sam bądź odchodził od aktualnej problematyki w rejony
„bezpieczne”, jak to miało miejsce w kontynuowanym podczas tych lat
cyklu „nowel włoskich”, bądź czerpał dla swych ówczesnych utworów temat
wzięty z historii, co często skłaniało krytyków do aktualizowania sensów
takich utworów, jak: „Bitwa na równinie Sedgemoor” (1942) czy „Matka
Joanna od aniołów” (1943). Obydwa utwory zaliczane są do szczytowych
osiągnięć artystycznych pisarza, a fakt, że powstały w latach wojny, nie
stanowi jeszcze wystarczającej podstawy do zbyt aktualizujących
stwierdzeń. Epizod z dziejów religijnych wojen domowych, w Anglii w XVII
w. wzmacnia przekonanie o daremności wysiłków ludzkich, chcących
odwrócić bieg historii. Dzieje opętanych przez diabła sióstr z Loudun (w
utworze spolszczone na: Ludyń), przyciągające uwagę wielu artystów
mówią z kolei o triumfie irracjonalnych porywów nad wolą opanowania
chaosu, pokazują, że w dziejach szaleństwa poczęte bywają w mrokach
ludzkiej duszy, do których nie zagląda światło rozumy. Czy podnietą dla
podobnych refleksji były aktualne wydarzenia? Wielce to prawdopodobne,
ale nawet, jeśli tak było, to autor oparł się pokusie mówienie wprost,
wybierając poetykę opowieści historycznej. Wydarzenie z Francji zostało
przeniesione do Polski, osadzone w obyczajach siedemnastowiecznej
kresowej szlachty polskiej, rzeczywiste nazwiska bohaterów tego
historycznego wydarzenia zostały tradycyjnym sposobem spolszczone
(Grandier na Garniec, Surin na Suryn itp.). Stylizacja jest z resztą dość
powierzchowna, główny akcent położony był, bowiem na problematyce
psychologiczno-moralnej.
Ale „Stara cegielnia” i „Ikar” (w latach wojny powstał
pierwszy szkic drugiego utworu) świadczą o tym, że
autora pociągało także i ujęcie realistyczne, choć w
zestawieniu z legendą heroiczną i martyrologiczną –
zdecydowanie niekonwencjonalnie i niestereotypowo.
Akty heroicznie: ukrywanie ściganego żołnierze, czy
śmierć, jaką dobrowolnie ponosi podwarszawski
włóczykij i złodziejaszek Wacek Milczarek, by ułatwić
ucieczkę ofierze, nie mają w sobie nic z patosu ani prozy.
Wyrastają z odruchów prostych i naturalnych, a poza tym
o wszystkim decyduje przypadek, jak chociaż by
niespodziana wizyta demonicznej żony dozorcy cegielni,
czy fakt odtrącenia Wacka – ubiegającego się o względy
córki krawcowej, pretensjonalnej i pustej dziewczyny.
W opowiadaniu „Ikar” obojętność i brak zainteresowania
tłumu z warszawskiej ulicy na fakt pozornie drobny i
nieznaczący (zaczytany chłopiec wpada w ręce gestapo) jest
jedyną postacią hołdu, jaki artysta może złożyć bezimiennym
ofiarą przemocy i zbrodni. Dlatego cała scena kojarzy się
autorowi z obrazem Brueghla, gdzie śmierć Ikara zauważona
jest tylko przez artystę, innym zaś nie przerywa toku
codziennych zajęć. Tutaj także jedynym świadkiem tragedii
człowieka stał się pisarz. Dramat tym bardziej przejmujący, im
bardziej otacza go cisza i samotność. Na tak zarysowanym tle
ówczesnej twórczości prozatorskiej Iwaszkiewicz specjalne
zainteresowanie budzą jego bezpretensjonalne i
niesystematycznie prowadzone notatki, świetnie, bo w
całkowicie prywatny sposób odtwarzający atmosferę tamtych
lat, pokazują ówczesne środowisko pisarskie i artystyczne, z
którym autor pozostał w stałym kontakcie. Są zbiorowym
portretem tego „mikrośrodowiska”, jakim podówczas stał się
dom Iwaszkiewiczów w Stawisku.
Galeria
Leopold Staff
Dwukrotnie odznaczony
tytułem honoris causa. Jeden z
najwybitniejszych twórców
literatury XX wieku, poeta
laureatus. Przedstawiciel trzech
epok: Młodej Polski,
Dwudziestolecia
międzywojennego oraz czasów
powojennych. Początkowo
związany z dekadentyzmem
(Dzień duszy, 1903), później
klasycysta (zaliczany czasem do
szkoły parnasistów) oraz twórca
wiersza wolnego i awangardy
(Wiklina, 1954).
Mieczystaw Jastrun
Twórczość okresu okupacji i
po zakończeniu II wojny
światowej stanowi refleksję
patriotyczną i
egzystencjalną o grozie
wojny, śmierci, zagłady, w
tomikach Godzina strzeżona
(1944), Rzecz ludzka (1946),
Sezon w Alpach (1948).
Jarostaw Iwaszkiewicz
Za swoją działalność
literacką i polityczną
otrzymał wiele nagród i
odznaczeń (m.in. tytuły
doktora honoris causa
Uniwersytetu
Warszawskiego (1971) i
Jagiellońskiego (1979).
Jerzy Andrzejewski
Studiował filologię polską na
Uniwersytecie Warszawskim.
Debiutował w 1932 na łamach
dziennika ABC jako prozaik. W
1936 ogłosił tom opowiadań
Drogi nieuniknione, a rozgłos
przyniosła mu powieść Ład serca z
1938 r. Był wówczas uważany za
przedstawiciela literatury nurtu
chrześcijańskiego. Był związany ze
środowskiem nacjonalistycznego
pisma "Prosto z mostu", z którym
zerwał w proteście przeciwko
artykułom antyżydowskim.
Zofia Natkowska
Autorka została nagrodzona
wieloma wyróżnieniami. Za
swoje najsłynniejsze dzieło
okresu międzywojennego –
"Granicę" otrzymała w 1936
roku Państwową Nagrodę
Literacką. Powtórnie
przyznano jej tę nagrodę w
1953. Otrzymała też Złoty
Wawrzyn Polskiej Akademii
Literatury.
Bibliografia
• J. Święch „Literatura polska w latach wojny
światowej”
• M. Wyka „Literatura dwudziestolecia i
okupacji”
• J Lupas-Rutkowska „Epoki literackie”
• Encyklopedia PWN
• M.Czechowicz, P.Podsiedlik, K.Kaniowski,
M.Stecki „Pisarze i poeci”