Limeryki dalsze

Download Report

Transcript Limeryki dalsze

Warsztaty skutecznego
pisania tekstów
8.
Prof. dr hab. Marek Świdziński
Zakład Językoznawstwa Komputerowego
Instytut Języka Polskiego UW
e-mail: [email protected]
Konsultacje:
wtorek 15.30-16.30, pok. 1
http://www.mswidz.republika.pl
ERYSTYKA. STYLIZACJE
2
Limeryki dalsze
Joanna
Przed tym facetem co mieszkał w Chemnitz
nikt nie miał nigdy żadnych tajemnic
lecz to był ksiądz
co grzeszył, kląc
gdy na spowiedzi ktoś chciał mu ściemnić.
861.
Od pewnego czasu w Chemnitz
prawiczków wsadza do ciemnic
jedna marksistka,
po czym bez listka
kładzie się spać – a przed snem nic...
3
Limeryki dalsze
Pojechał raz Sherlock do Chemnitz
Znalazł w podziemiach sto ciemnic
Wezwał Watsona
W rzece ktoś kona
Burmistrz zakrzyknął „Nie wiem nic!”
4
Limeryki dalsze
Joanna
Słyszałem jak raz na ulicy w Chełmnie
ktoś bezczelnie zaśmiał się ze mnie
jeden mój strzał
i się zesrał
wzywał Pana Boga nadaremnie.
113.
Kiedy mieszkałem w Chełmnie,
zazdrosny młynarz mełł mnie,
jednakże dało to niewiele.
Młynarzowa leży jak cielę,
poduszkę pełną pcheł mnie.
5
Limeryki dalsze
Ania
W Wiedniu przebywał Salieri wściekłyprzez Mozarta obroty mu zdechły.
Z zawiści życzył Wolfiemu śmierci,
więc sławi go dziś ten koncept czarci.
To geniusz zza grobu szczerzy doń kły.
Salieri zjechał – wściekły a wściekły…
Tak przez Mozarta schodzi się na psy.
Trutki Wolfiemu się sypnie,
a potem powie dowcipnie:
- Zza grobu to se taktuj na trzy!
6
Limeryki dalsze
Maria
Pascal Soho spod Maroko
Gra, że ho, ho Takie tango
Pas moro ma spoko
Bij srogo lub w pogo
Mój ty Soho, nie bądź bobo
7
Limeryki dalsze
Weronika
We wsi Łęg
kondom pękł
bratu.
A tu
Narząd zmiękł.
We wsi Łęg
kondom pękł
turyście,
Już byście,
dziwki, w klęk…
8
Limeryki dalsze
Jam jest grabarzem w Manitobie
i w nieskończoność groby robię,
Choć-em się spił
i upadł w ił,
jak wstanę, wykopie i tobie.
Pod sklepem w mieście Manila
Staje samochód co chwila
kieruje koń
na dachu słoń
a każde ma z pół promila
9
Limeryki kuse
Małgosia
W Pile
tyle
dam mam.
Pytam:
ile?
W Pile
tyle
dam mam.
(Wiem sam,
ile.)
10
Limeryki kuse
Małgosia
W Pile
tyle
dam mam.
Pytam:
ile?
W Pile
tyle
dam mam.
(Wiem sam,
ile.)
11
Tłumaczymy Mr. Leara…
There was an Old Man who supposed
That the street door was partially closed;
But some very large rats
Ate his coats and his hats,
While that futile Old Gentleman dozed.
[Mr. Edward Lear]
12
Tłumaczymy Mr. Leara…
Marysia
Założył raz pewien głupi staruszek,
że drzwi zasunął prawie na koniuszek.
Ale przegrał – wpadły szczury,
zjadły płaszcze – na dwie tury,
gdy ten sklerotyk drzemał bez poduszek.
.
13
Tłumaczymy Mr. Leara…
Weronika
Był raz staruszek, co święcie wierzył,
Że drzwi przymknięte ma jak należy.
Niestety, spasione szczury
Zżarły mu kawał fryzury,
Kiedy jegomość w kimę uderzył.
14
Tłumaczymy Mr. Leara…
Był pan starszy, co sobie założył,
że zawarte – a drzwi półotworzył,
aż wielkie szczury niestety
zżarły mu płaszcz i berety,
kiedy do snu staruch się położył.
Pewien staruch liczył na to,
że wchód starczy przymknąć kratą.
Cóż, kiedy wlazły jenoty
i zjadły wszystkie klamoty,
gdy se kimnął głupkowato.
15
Tłumaczymy Mr. Leara…
Pewien zgrywus w mieście Baku
drzwi nie domknął po pijaku,
aż mu szczury stare
spruły marynarę,
co wisiała na wieszaku.
16
Erystyka w praktyce
Ania
[zrobione…]
17
Erystyka w praktyce
Weronika
Znalazłam w jednej z moich ulubionych reklam przykład argumentu
ad baculum (chyba - nie wiem, bo nie do końca chodzi o środki
werbalne <?>) - załączam:
https://www.youtube.com/watch?v=X21mJh6j9i4 .
Jeszcze bardzo "subtelny" argument ad metum:
https://www.youtube.com/watch?v=7tMuYFiJ1Co
Oraz taki ad metum, zupełnie okropny:
https://www.youtube.com/watch?v=O_3rCGoti7M
Argument ad vanitatem: słynne hasło "nie dla idiotów" w Media
Markt - odwołuje się do tego, że słuchacze mają się za ludzi
inteligentnych.
18
Erystyka w praktyce
Weronika
Argument z autorytetu - cała seria reklam z rozmaitymi celebrytami,
pierwsza z brzegu:
https://www.youtube.com/watch?v=yObgLBcfzf4
Udawana sumienność https://www.youtube.com/watch?v=TC9ye8oFReo - przyznanie się
do swojej niekompetencji na niby.
I na koniec metoda czarno-białego widzenia:
https://www.youtube.com/watch?v=BEdydXL8wC0 (nie znalazłam
żadnej polskiej reklamy :( ale uważam, ze ta jest urocza) alternatywa "drastyczne cięcie włosów ALBO nasz szampon" w
połowie filmiku.
19
Erystyka w praktyce
Dominika
Plik erystyka_Dominika Włodarczyk.docx
20
Bajki
Dominika: Bajka o koraliku
Małgosia: Czerwona sukienka
Ania: plik Bajka_Anna Prochenka.docx
21
Bajka o koraliku
Zdarzyło się, że w dniu porodu przez wioskę przejeżdżał cygański
tabor. Jedna z Cyganek, zwabiona kwileniem nowo narodzonego
dziecka, małej Ani, weszła niepostrzeżenie do izby i, niepytana,
zaczęła przemawiać: mąż tej dziewczynki uczyni ją
najszczęśliwszą na świecie...
– Ale jak, jak go znajdzie? – zapytała strwożona matka.
– Uwolnić go może tylko pocałunek ukochanej. Ukrywa się pod
postacią zwierzęcia.
– Jakiego, dobra kobieto?
Cyganki jednak nie było już w chacie, niemal rozpłynęła się w
powietrzu. Przed wyjściem jednak zdążyła niepostrzeżenie rzucić
na podłogę drobny, niebieski koralik.
22
Bajka o koraliku
Dziewczynka wychowywała się w szczęściu i zdrowiu, sąsiedzi już
od dawna rozprawiali o jej niespotykanej urodzie. W dniu
osiemnastych urodzin rodzice postanowili wyprawić ukochanej
córce wspaniałe przyjęcie. Kiedy zaczęli dokładnie sprzątać izbę,
ich oczom ukazał się zostawiony tam przez Cygankę koralik,
przypominając o tajemniczej przepowiedni. Małżonkowie chwycili
się za ręce i uznali, że przyszła pora, aby ujawnić córce, co
zdarzyło się w dniu jej urodzin.
– Czyli teraz... powinnam całować żaby, konie i motyle? – była
bardzo przejęta.
– Córeczko, oczywiście do niczego cię nie zmuszamy. Jeśli twoim
przeznaczeniem jest spotkać cudownego mężczyznę, znajdziesz
go nawet tutaj.
23
Bajka o koraliku
Anna nie spała całą noc. Nad ranem zdecydowała, że wyruszy w
podróż, poszukać swojego księcia z bajki. Chodziła od wsi do wsi,
oswajała kolejne zwierzęta, a one lgnęły do niej niespotykanie
łatwo. Z czasem nauczyła się opiekować chorymi istotami, które po
wyleczeniu nie odstępowały jej na krok. Zamieszkała w jednej z
opuszczonych chat na skraju którejś wsi, a ludzie, wdzięczni za
pomoc w uratowaniu trzód i stad przynosili jedzenie i ubrania.
Tak Anna dożyła swoich dni i jeszcze kilka pokoleń pamiętało o
dzielnej kobiecie, która potrafiła pomóc każdemu zwierzęciu. A co
z poszukiwaniem księcia? Anna zapomniała o tym w połowie
swojego życia, uznając, że swoje szczęście już znalazła. I pewnie
miała rację.
24
Czerwona sukienka
25
Niedawno temu, mała Małgorzata - dość cycata – postanowiła
poderwać małolata.
Wybrała się na spacer do swej babci, by dowiedzieć się jak zrobić
ciasto marchewkowe. Jej pomysł na miłość – przez żołądek do
serca, wydawał się nieskomplikowany a wręcz idealny. Małgorzata
tego deszczowego dnia ubrała się, zatem wyjątkowo nagannie,
nieskromnie i skąpo. Jej krótka czerwona sukienka zwiewnie
unosiła się w rytm wiejącego wiatru. Przez niebywały przypadek
podczas spaceru do młodej babci spotkała swego ukochanego.
Urodą on grzeszył niczym olbrzymi wilkołak, więc nieco
przestraszył naszą polską Margaret. Niewiasta tak mu zakręciła w
głowie, podskakując w strugach deszczu w swej czerwonej
sukmanie, iż chłopiec postanowił ją pocałować. Ponieważ miał on
zdolności krwiożercze wygryzł z ciała Małgorzaty jej sukienkę.
Dziewczę pół nagie i przerażone, mało tego – przemoknięte,
uciekło do domu, skomląc i krzycząc: „Ja dla Ciebie – draniu,
ciasto chciałam upiec, a ty mnie sam chciałbyś jeść”.
Czerwona sukienka
Mężczyzna wcale nieprzerażony obrotem swoich emocji, poczuł się
niezwykle głodny. Po dziewczynie została mu jedynie czerwona
kiecka. Przebrany w nią, pamiętając ostatnie słowa dziewczyny,
wyruszył po ciasto młodej babci, najeść się do syta. Wszedł, zatem
do bloku w którym mieszkała rodzina Małgosi. Babcia otworzyła
drzwi i parsknęła śmiechem:
-Małgosiu, a co ty masz takie wielkie, owłosione nogi?
-Babciu, bo jestem bardzo głodna i nie miałam czasu ich ogolić.
-Małgosiu, a co ty masz takie żółte, szczerbate zęby?
-Babciu, bo z głodu wszystkie mi wypadły.
-Chłopcze w czerwonej sukience, czorcie diabelski, a czy ty
myślisz, że ja nie wiem jak wygląda moja wnuczka? – zaśmiała się
i wciągnęła przebierańca do mieszkania.
26
Czerwona sukienka
Na nieszczęście chłopaka, babcia miała trzydzieści lat i dużo siły w
rękach. Młodemu mężczyźnie lanie sprawiła tak soczyste, aż
deszcz za oknem się uspokoił i przestał padać.
Morał z bajki taki: nie ubieraj czerwonej sukienki, dziewczyno miła,
bo chłopakowi tylko sprawisz podwójne, wielkie limo.
27
Akunin, „Książka dla dzieci”
„Co? Gdzie? Kiedy?”
Z tyłu, za człowiekiem z dziobem, majaczył jeszcze jeden, ale temu
Elastyk nie zdążył się przyjrzeć, bo czym prędzej znowu zamknął
oczy.
Boże święty, a to co znowu? Gdzie jest teraz? W jakiej epoce?
I czego chcą od niego te koszmarne istoty? Jak dziwnie mówią –
niby po rosyjsku, ale jakby wcale nie.
– Poświeci ano.
Poczuł gorąco na twarzy. Tuż nad nią trzaskał ogień, przez powieki
przeświecała purpura.
Ten, który kazał poświecić, powiedział:
– Obacz, białego lica, nadobny, całowity.
28
Akunin, „Książka dla dzieci”
W innej sytuacji Elastyk uznałby to za komplement, ale nie teraz.
– Zrostu mizernego? – powątpiewał straszliwy Dziób. Wżdy mówili:
arszyn i dwanaście werszków. A jak kocia gęba powtóre nam łajać
będzie?
– Grzeczny umarlec, bierzwa go – zdecydował Miciuch (chyba on
tu dowodził). – Kwapić się nam trza. Miesiąc zachodzi, rychło
zaranek nastanie.
Pochwycili Elastyka z dwóch stron, położyli na coś twardego,
przykryli rogożą. W nos uderzyła go jakaś ostra woń, tak że omal
nie zaczął kichać.
Tamci dwaj podźwignęli Elastyka i dokądś nieśli. Teraz mógłby się
rozejrzeć dookoła, ale przykryli go całkowicie, tak że nic nie widział.
Musiał, jak to piszą w książkach, zamienić się w słuch.
Słuch jednak wiele mu nie pomógł.
Odgłos kroków. Mlaskający. Muszą chyba iść po błocie.
29
Akunin, „Książka dla dzieci”
Frrr! – prychnęło coś nad samą głową Elastyka.
– Cicho, maluśka. Aha, to koń.
Cisnęli go na coś miękkiego, pachnącego i trochę kłującego. Siano.
Na rogożę narzucili coś jeszcze – jakieś zgrzebne płótno.
– Wio!
Skrzypnęły koła, kopyta zaczęły cmokać w błocie.
– Cudna sprawa – zagęgał Dziób. – Niemiec pohaniec na
krześcijańskim smętarzu pogrzebion.
Miciuch odrzekł:
– Przez domowiny w ziemię wciepnęli byli jako sobakę. Powiedają,
że w Niemieckiej Słobodzie dżuma. Kryjomo bisurmany go
podkinęli. Pachołków morowych się strachają.
– Miciuchu, a zaraza na nas z marliny się nie przekinie?
30
Akunin, „Książka dla dzieci”
– Bóg lutościw. Jedno kotu onemu wąchawemu o tym, zjądeśmy
go wywlekli, ani słówka, bo nam brony nie odewrze.
Wszystko to było mało zrozumiałe. I bardzo straszne. Elastyk
uniósł nieco skraj rogoży, żeby cokolwiek zobaczyć, ale nie
zobaczył prawie nic. Ciemno. Błyszczy wielka kałuża. Jakieś
ogrodzenie z zaostrzonych pali. Z tamtej strony głośno zaszczekał
pies.
– Wej, Miciuchu, rogatka! Zali wracać się?
– Nie strachaj się, dzierży łeb wyżej. Z przodu ktoś krzyknął basem:
– Stój! Ktoście wy? Nie zbóje aby? Dojąd tako jadziecie przed
świtaniem?
Zazgrzytało żelazo. Wóz się zatrzymał. Miciuch z powagą
odpowiedział:
– Na Wagańkowo rogożę wieziem, na dwór kniazia Wasilija,
carskiego bojarzyna.
31
Akunin, „Książka dla dzieci”
– Wasilija Iwanowicza? Starszego Szujskiego? Ano jadźcie, jadźcie
– zezwolił bas.
Drzewo zaskrzypiało okropnie, wóz ruszył się i potoczył
dalejKopyta stukały już donośniej; jechali teraz widać nie po
grząskiej ziemi, ale po drewnianym podłożu.
Dziób i Miciuch już nie rozmawiali, tylko od czasu do czasu
wzdychali. Elastyk zaś leżał i ciągle próbował zgadnąć: który tu
mają rok? „Bojarzyn"? „Dwór"? Warto by sięgnąć po unibook, ale
strach się poruszyć. Ci ludzie mają go za zmarłego. No i bardzo
dobrze. A potem się zobaczy.
Zimno było, może dziesięć stopni. Gdyby się trochę ruszyć, Elastyk
by się rozgrzał, a tak zupełnie zdrętwiał.
– O, kniaziów dom ci to jest – rzekł ten o nowym głosie po długim
milczeniu. – Sława ci, Gospodnie.
– Pomni, Dziobie. Nie wyblokaj, że Niemiec na smętarzu był
nalezion – przypomniał Miciuch.
32
Akunin, „Książka dla dzieci”
Drugi obiecał:
– Gęby nie odewrę. Ty sam z nim gadaj. Straszen mi on jest,
żmijowe ślepie.
Zastukali w coś drewnianego, na pewno w bramę: dwa razy, potem
jeszcze trzy, niegłośno.
– Ondrieju Timofiejewiczu! Odewrzyj wrota! To my, Miciuch i Dziób!
Mamy, cóżeś przypowiedział!
Zazgrzytały ciężkie wrota.
Łagodny głos odparł, przeciągając słowa:
– Chutko, chutko. Psom senliwego ziela zadałem, iżby nie
brzechały. Dzierżycie, a niesicie za mną. I obacznie, łotry. Jeszcze
kto uźrzy.
Elastyka zdjęto z wozu i dokądś poniesiono.
A on naprawdę był ledwie żywy, bo sprawa wkrótce miała się
wyjaśnić.
33