Oskar i pani Róża

Download Report

Transcript Oskar i pani Róża

Oskar
i Pani Róża
„ (…) codziennie patrz na świat,
jakbyś oglądał go po raz
pierwszy.”
"Oskar i pani Róża"jest doskonałym przykładem na to,
iż warto kochać ludzi,
warto im pomagać bo przez to
czujemy się szczęśliwi
i możemy dać szczęście
też osobie której pomagamy,
nawet na tak bardzo
krótki okres czasu.
„Szanowny Panie Boże (…).
Nie miałbym nic przeciwko małym
odwiedzinom. Takiej wizycie duchowej. To mi
się wydaje super. Chciałbym, żebyś mi taką
wizytę złożył. Jestem otwarty od ósmej rano do
dziewiątej wieczór. Przez resztę czasu śpię. W
ciągu dnia zresztą też zdarza mi się
zdrzemnąć, z powodu lekarstw. Gdybyś mnie
zastał śpiącego, nie wahaj się mnie obudzić.
Byłoby głupio, gdybyśmy się nie spotkali z
powodu jednej minuty, nie uważasz? „
Miłość
„Im bardziej się człowiek starzeje, tym
większym smakiem musi się wykazać, żeby
docenić życie. Musi być wyrafinowany, stać
się po trosze artystą. Byle kretyn może
cieszyć się życiem w wieku dziesięciu,
dwudziestu lat, ale kiedy człowiek ma sto lat,
kiedy już nie może się ruszać,
musi uruchomić swoją inteligencję.”
„Myślę zresztą, że popełnia
się ten sam błąd w stosunku
do życia
w ogóle. Zapominamy,
że życie jest kruche,
delikatne, że nie trwa wiecznie.
Zachowujemy się wszyscy,
jakbyśmy byli nieśmiertelni.”
„Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy, jak
bardzo potrzebuję pomocy.
Wcześniej nie zdawałem sobie sprawy,
jak bardzo jestem chory.
Zrozumiałem to dopiero,
kiedy pomyślałem, że więcej nie zobaczę
cioci Róży i teraz wszystko wypłynęło
ze łzami, które paliły mi policzki.”
Eric-Emmanuel Schmitt
dla czytelników
Kiedy byłem mały, również bywałem często w szpitalach.
Nie dlatego, żebym często chorował, po prostu
towarzyszyłem ojcu, który był kinezyterapeutą i
pracował w klinikach pediatrycznych, zakładach dla
upośledzonych ruchowo i neurologicznie
oraz w ośrodkach dla głuchoniemych.
Razem z ojcem odbierałem szczególną edukację:
obracałem się w środowisku, gdzie choroba uchodziła
za coś zwyczajnego, a zdrowie za coś
nadzwyczajnego, w świecie, gdzie niektórzy
pensjonariusze znikali nie dlatego, ze wrócili do domu,
lecz dlatego że zabrała ich choroba .
W krótkim czasie śmierć, która krąży wokół nas zanim nas
dopadnie, stała się dla mnie czymś konkretnym. W
przeciwieństwie do wielu, dzieci, a także dorosłych, nie
uważałem się długo za nieśmiertelnego.
Odkryłem także powody ich cierpienia:
czasami była to choroba, lecz i
samotność, osamotnienie, związane z
nieobecnością rodziców lub – co jeszcze
gorsze – nieumiejętnością rodziców
utrzymywania relacji z chorym
dzieckiem. Jakże wielu ojców i matek,
zdruzgotanych tym, co spotkało ich
potomstwo, nie potrafiło prowadzić
normalnej rozmowy, okazywać, radości,
żartować. Niektórzy nawet znikali,
przytłoczeni skrępowaniem, wyrzutami
sumienia lub wstydem… Później również
chodziłem do szpitali. Czasem, by
towarzyszyć w trudnych chwilach komuś
bliskiemu. Czasem jako pacjent.
Podobnie jak Oskar poznałem, co to
śmiertelna choroba. W przeciwieństwie
do Oskara zostałem wyleczony. Jednak
gdy wyzdrowiałem – lecz czy w ogóle
można wyzdrowieć? – zdałem sobie
sprawę, że to nie było takie ważne.
Pomyślałem nawet, że w
wyzdrowieniu jest coś
nieprzyzwoitego: zapomina się o tych,
którym nie będzie dane wyzdrowieć.
„(…) życie to taki dziwny prezent. Na
początku się je przecenia: sądzi się, że
dostało się życie wieczne. Potem się go nie
docenia, uważa się, że jest do chrzanu, za
krótkie, chciałoby się niemal je odrzucić. W
końcu kojarzy się, że to nie był prezent, ale
jedynie pożyczka. I próbuje się na nie
zasłużyć.”
Weronika Śmigielska
kl. III b